
Ma już cały rękaw. Bardzo mi się podoba, jak ta włóczka pasuje to wybranego przeze mnie wzoru. Ażur jest delikatny, lekki, pięknie wygląda na skórze. Mam nadzieję, że Melliflua wyjdzie tak, jak to sobie wyobraziłam. W każdym razie praca jest bardzo przyjemna, choć dość powolna (a jaka ma być, jak ktoś zwykle robi na kijach od szczotki, a teraz musi na filigranowych drutach nr 3? - i nie mówcie mi, że istnieją druty nr 2 - dla mnie to już zakrawa na perwersję ;-P
Zapowiada sie pieknie :) Bardzo ladny azurek wybralas. Omatko, dlaczego ja nie umiem robic azurkow, to niesprawiedliwe!!! ;-P
OdpowiedzUsuńsprawiedliwe, bo ja nic a nic intarsji nie umiem, a ty tak ;-)
OdpowiedzUsuńA co tu umiec, bierzesz nitki i robisz, a przy azurach to trzeba strasznie sie nakombinowac...
OdpowiedzUsuńta, biorę nitki a poźniej albo wszystko z tyłu jest pościągane na maksa, albo wisi - nie umiem i już. A ażury to prościzna, raz przerabiasz dwa oczka razem a raz narzucasz nitkę, wszystko
OdpowiedzUsuńi znów jestem redakcją, wrrrr
OdpowiedzUsuńZ tymi kijami to nie rzesadzaj... ;) Ten dropsowy wygląda na bardzo cieńki...
OdpowiedzUsuńZ zapartym tchem czekam na efekt końcowy.
P.S. Moja Mama swojego czasu raz dwa trzaskała sweterki na 2-kach... Jak sobie pomyślę, to już mi moje grabiowate palce bolą ;) Chyba muszę wrócić do haftu, żeby ponownie giętkość i zręczność w rękach wyrobić...
dropsowy to chyba nawet na 4 robiłam, wiem, że nie wygląda. A z tą giętkością to święta prawda.
OdpowiedzUsuń