
Koniec tygodnia był, jak widać, pracowity :-) Nie wiem, czy to ochłodzenie sprawiło, ale zachciało mi się chcieć ;-) Celtic bardzo łaskawy dla mnie jest - mam przynajmniej takie wrażenie - na drutach 4,5 robótki przybywa w oczach i mam już prawie połowę obu części przodu i tyłu. Tak to lubię. Warkocz dzierga się bezproblemowo i jak to przy opisach z DROPSa generalnie wszystko idzie gładko. Największą niespodziankę mi zrobiły druty na żyłce. Wcale nie jest źle - myślę, że moje opory wynikały z tego, że używałam takich drutów głównie do wykańczania dekoltów, gdzie długa żyłka i mała ilość oczek sprawiały, że każde przesunięcie tych oczek na żyłce było mordęgą. Na stałe na "żyłkowe druty" raczej nie przejdę, ale chyba się pozbyłam fobii ;-)
Wizyta w sklepie włóczkowym okazuje się coraz bardziej paląca, ponieważ do Celtica też będą mi potrzebne druty na żyłce nr 4 i takiegoż rozmiaru druty do skarpet, których oczywiście chwilowo nie posiadam.
wow, widzac sam obrazek sie zastanawialam, czy mam omamy, czy to druty na zylce :)
OdpowiedzUsuńmusiałam na żyłce, bo Celtic bezszwowo niemal robiony ;-)
OdpowiedzUsuńNo prosze, jaki ładny sweterek się zapowiada! *^v^*
OdpowiedzUsuńOrety, ale Ci szybko idzie ...
OdpowiedzUsuńsliczny bedzie!
i bez psychologa się obyło :P Celic zapowiada się intrygująco.
OdpowiedzUsuńCeltic zapowiada się pięknie. Sama robiłam ten warkocz na mężowym swetrze i jest świetny. Ja nie wyobrażam sobie robienia na prostych drutach, przecież to ręka odpada jak masz połowę swetra na drucie! Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńczyli jak zwykle nie taki diabel straszny jak go maluja:))..ja tez nie mam przekonania do drutow na zylce..ale moze pora to zmienic...a sweter zapowiada sie pieknie..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń