wtorek, 27 kwietnia 2010

Życie jest dla mnie za szybkie

Wybaczcie, ale kompletnie nie wyrabiam, nieustannie czuję się jak Alicja próbująca złapać zaaferowanego białego królika ;-) Robótki leżą w kącie, choć bardzo chciałabym dziergać. Kaftan nadal nie uwieczniony na fotkach (chciałam dziś, ale akurat pogoda zdecydowała, że przechodzi od słońca do deszczu ;-/). Za to jutro wieczorem wylatuję do Barcelony na całe 5 dni :-)))) Nie tylko będę się pławić w cudach Katalonii, nie tylko przeżyję cudowne warsztaty ATS z samą Caroleną Nericcio (twórczynią tego stylu tańca i moim nie tylko tanecznym guru w wielu sprawach), ale nieoczekiwanie dość będę miała okazję do spędzenia z nią trochę czasu prywatnie, co sprawia, że jestem półprzytomna i latam pod sufitem. A jakby tego było mało mamy w planach wspólne odwiedzenie sklepów z włóczkami w Barcelonie oraz Muzeum Tekstyliów (a cuda mają w tym muzeum - kostiumy od XVI w. po dziś, kolekcję haftów i tkanin arabsko-hiszpańskich również od XVI w. itd. itp.):-))) Czy ja muszę w ogóle coś dodawać???
Miłego majowego weekendu i nie traćcie wiary we mnie - wrócę do bloga już wkrótce, obiecuję :-)

środa, 14 kwietnia 2010

staram się poskładać...

Długo mnie tu nie było, ale najpierw trafiły mnie osobiste problemy i zawirowania, które całkowicie pochłonęły moją uwagę, a później stało się, co się stało i jakoś tak niespecjalnie miałam ochotę na pisanie...
Kaftan zeszyty i przetestowany - jest śliczny, choć kilka rzeczy mnie w nim drażni, ale o tym w osobnym poście - może jak niebo nieco się przejaśni i zrobimy jakieś zdjęcia w plenerze (na razie jest szaro, łzawo i nostalgicznie za oknem, że zimno, to nawet nie wspomnę).
Zabrałam się za Timpani, bo miałam akurat świetną włóczkę pod ręką - taką stalowo-błękitną bawełnę. Postępy są skromne - jak wspomniałam mój czas i energię w zeszłym tygodniu pochłaniały zupełnie inne sprawy.


Miałam wielką ochotę zacząć Sabbatical, ale okazało się, że włóczki, którą sobie do niego umyśliłam, niestety mam tylko jakieś 300 g, czyli stanowczo za mało. I może dobrze się stało, bo przed paroma dniami wygrałam na Allegro aukcję i kupiłam inną, która okazała się absolutnie boska. To włóczka z odzysku, mieszanka wełny jagnięcej i alpaki. Jest tak mięciutka, że nie mam ochoty tracić z nią kontaktu dotykowego - nawet Smok stwierdził, że jest miła, a on jest bardzo wrażliwy na wszelkie oznaki "gryzienia". Do tego ma piękny, ciemnośliwkowy odcień (nieco głębszy niż na zdjęciu).


Zgodnie z informacjami od sprzedawcy powinno jej być 360 g, jednak po dokładnym zważeniu wyszło mi ok. 412 g. Na Sabbatical w moim rozmiarze potrzebuję teoretycznie 450 g, więc trzymajcie, proszę kciuki, żeby jednak starczyło :-)

piątek, 2 kwietnia 2010

a pokus przybywa...

Kaftan skończony i zblokowany :-) od trzech dni zbieram się, żeby go zeszyć i ciągle mi coś w drogę wchodzi, ale po świętach obiecuję jakieś fotki (wydaje mi się, że będzie śliczny, fantastycznie mi się pracowało z "short rows" w tym wzorze).

Tym czasem ukazał się wiosenny numer Twist Collective. Muszę przyznać, że to kolejne, bardzo ciekawe wydanie tego czasopisma - sporo interesujących wzorów. W oko wpadł mi zwłaszcza jeden, autorstwa tej samej projektantki, która stworzyła inspirujący mnie również bardzo Sabbatical. Tym razem Connie Chang Chinchio przygotowała coś w stylu kurteczki o lekko militarnym charakterze (kojarzy mi się z huzarskimi wdziankami):


Timpani ma prześliczne detale i mam ochotę zacząć go od razu, a tu w kolejce czeka tyle świetnych wzorów.
A poza tym po raz pierwszy od dawna kupiłam "Sandrę dzianiny" - a konkretnie nr 4/2010, bo zauroczył mnie ten prosty sweterek:


I znów trzeba będzie rzucać monetą, żeby wybrać, od czego zacząć ;-)