sobota, 31 maja 2008
guzikowe dylematy
Kupiłam wczoraj guziki do sweterka z Cotone. Tak, tak proszę państwa, tylko pozornie nic się nie dzieje. Sweterek z Cotone ma już dwa rękawy i połowę tyłu - piszę "już" bo przy tej cienkości włóczki, to naprawdę niezłe tempo. Chyba kupiłam jej zbyt dużo - 500 g, zgodnie z instrukcją, jednak do tej pory zużyłam 3 motki, po 50 g każdy.
Wracając do guzików - problem był z wyborem - chciałam takie z macicy perłowej, ale nie mieli, a wszystkie inne okazywały się zbyt białe, albo zbyt żółte. Te, które wybrałam nawet mi się podobają, ale są jakieś takie "zwykłe". Były jeszcze inne, które bardzo mi przypadły do gustu, ale wydały mi się wtedy dość problematyczne w użytkowaniu w przypadku tego swetra akurat. Jakby je wam opisać - no dobrze - cofnijmy się myślami do czasów sarmatów ;-P Pamiętacie guzły i guziki, na jakie zapinano męskie żupany? Ja pamiętam, a wszystko przez aktora Olbrychskiego Daniela ;-) Otóż jakieś dwadzieścia parę lat temu w małym osiedlowym kinie wisiał plakat rzeczonego Olbrychskiego, przystojnego jak diabli w roli Kmicica w Potopie - plakat był wielki i podziwiałam nie tyle urodę pana Daniela, bo jeszcze dziecięciem byłam, co piękne, srebrne guzy na jego koszuli i żupanie ;-P No dobrze, ale to moje wspomnienia, więc dla tych, co ani rusz żupanów w myślach przywołać nie mogą link - o coś takiego chodzi. Kurczę, dygresja mi się rozrosła do niemożliwości ;-) Wracam do guzików - były w sklepie takie perełki na srebrnym kółeczku, coś jak guzy przy żupanie. Perełki sztuczne, ale nie wyglądały "tanio" - bardzo ładne - odcień ecru idealny do sweterka z Cotone, ale miałam wątpliwości, jak takie zapięcie na pętelkach sweterkowych będzie się spisywać. Bo te perełki po prostu "dindają sobie" przełożone przez dziurkę w ubraniu. Jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że mogłabym nieco zmodyfikować plisę szydełkową tak, żeby nie robić pętelek na guziki, a raczej dziurki i że te perły zdałyby jednak egzamin. Chyba czeka mnie ponowna wizyta w pasmanterii ;-P
czwartek, 29 maja 2008
ginko-zmartwychwstanie
Zimą 2006 roku kupiłam na allegro małą siewkę ginko, czyli miłorzębu. Nie bez powodu - ginko to jeden z najstarszych gatunków drzew,w dodatku o dość niezwykłych właściwościach. Jego pozytywna energia oczarowała mnie już dawno - z resztą nie tylko mnie - wystarczy zajrzeć na tego bloga (poszperajcie w archiwum, piękne rzeczy inspirowane miłorzębem). A moją siewkę kupiłam jako dobrą wróżbę dla pewnej szczególnej osoby. Siewka przybyła do domu starannie i troskliwie opakowana, malutka, bezlistna i pozornie martwa. Zaopiekowałam się nią oczywiście - zamieszkała w doniczce dla bonsai na parapecie kuchennym. Życie ułożyło się tak, że specjalna osoba dla której kupiłam drzewko odeszła z tego świata zanim zdołała go zobaczyć, ale ginko przetrwało. Mam do niego szczególny stosunek i bardzo mnie cieszyło, że wypuściło liście i dosłownie "zakorzeniło się" w moim domu. Jesienią zeszłego roku liście zżółkły i opadły wszystkie na raz - nic dziwnego, taki to zwyczaj ginko. Pozwoliłam mu odpocząć, minęła zima, zaczął się marzec, później kwiecień. Dbałam o nie, podlewałam, ale ginko zamknęło się w sobie i nie chciało puścić pąków. Wiedziałam, że żyje, jednak z jakiegoś powodu nie chciało jeszcze przerywać snu. I wczoraj nagle ujrzałam pierwsze listki - ginko zrobiło to całkiem samo i to z dnia na dzień :-) Mój ukochany Thich Nhat Hanh mówi, że podstawą szczęścia jest uważność - dziś ginko udzieliło mi lekcji szczęścia, zdaje się ;-)
PS: przepraszam za kiepską jakość zdjęcia, ale było już mało światła, kiedy je robiłam.
środa, 28 maja 2008
wagary
sobota, 24 maja 2008
co się robi w oczekiwaniu na...
...trening tańca brzucha? Ano zeszywa się gotowy rękaw sweterka z Cotone i "obdziabuje" go szydełkiem zgodnie z instrukcją. Miałam pół godziny do wyjścia, to akurat starczyło :-) Koniecznie chciałam zobaczyć, jak będzie wyglądać "na ludziu" - nieźle wygląda, mocno dopasowany, ale ta włóczka powinna się sprawdzić we wzorze z Cotone. Szkoda, że cieniutka i człowiek musi długo na efekty czekać;-)
A ja właśnie wróciłam z treningu i mimo zmęczenia totalnego zamiast sprzątać chyba zabiorę się za drugi rękaw...
Nota bene - to mój 200 post na tym blogu... kto by pomyślał, że tyle wytrwam ;-P
środa, 21 maja 2008
dark girl gone pink (almost ;-)
Wczorajsza wizyta w sklepie z włóczkami nie mogła się zakończyć inaczej niż zakupem jakiejś "Sonaty". Zaprzyjaźniona pani sprzedawczyni bez końca podawała mi motki w różnych kolorach proponując jeszcze alternatywy innych producentów i wspólnie radziłyśmy nad tym, który kolor lepszy i narzekałyśmy, że w Internecie to "psińco", a nie prawdziwe odcienie widać. Wszystkich odmian niebieskiego, które chciałam zobaczyć nie było, a te co były, to jakieś takie zbyt "wyraziste" dla mnie. Ten niby pudrowy róż okazał się straszliwym różem "gaciowym" i nawet nie miałam ochoty go przykładać do twarzy, żeby zobaczyć, jak mi w tym. Fiolety zaś okazały się całkiem zacne. Pani sprzedawczyni zawyrokowała, że w ciemnym mi za smutno, więc wzięłam jednak ten bzowy. Podoba mi się, ale mam coraz większe wątpliwości, czy do mnie pasuje - jakiś taki wesolutki i bardzo w okolicach różu jest ;-P
Przy okazji dowiedziałam się, że niemal każda partia Sonaty ma nieco inne nasycenie kolorem, więc lepiej kupować od razu jeden motek więcej, żeby płaczu nie było (nie posłuchałam, ale wg. tego co napisano w Sabrinie - 4 motki dają mi zapas 50 g włóczki, więc nie powinno być dramatu). Poza tym dowiedziałam się też, że producent nie stosuje oznaczeń koloru na etykietach motków, oznaczenia są, owszem, ale na karteczce dorzuconej do opakowania zbiorczego (czyli worka foliowego, w którym "zaspawane" są motki) i na przykład mój fiolet to "kol. fiolet H-1", tylko co z tego jak nie masz opakowania zbiorczego? ;-)
Aktualnie dręczę sweterek z Cotone - zrobiłam 20 cm rękawa i zorientowałam się, że jednak zbyt optymistycznie oceniłam próbkę, bo rękaw wyszedł mi o 1,5 cm węższy niż powinien - pruję i jadę od początku.
poniedziałek, 19 maja 2008
próbkujemy dalej...
niedziela, 18 maja 2008
a tak się starałam...
... bardzo chciałam wreszcie ruszyć swoje zapasy włóczki. I co? No i oczywiście znów wyszło na to, że muszę kupić nową ;-P Mam taką piękną bawełnę w kolorze jasnozielonym zmieszanym z szaro-srebrnym, który za nic w świecie nie wychodzi na zdjęciach, a przypomina mi pokryty szronem jasny mech. Zrobiłam próbkę wzoru bąbelkowego na bolero z Sabriny - ale nitka okazała się nieco za gruba i wyszło zbyt "wulgarnie". Jak nie wiesz, z jakiej włóczki to zrobić, spróbuj Sonaty - jak mówi stare przysłowie pszczół ;-P I rzeczywiście wyszło całkiem nieźle:
Kolor próbki jest przypadkowy, chciałam po prostu zobaczyć jak ta grubość i faktura nitki pasuje do wzoru. I teraz mam zagwozdkę, bo jasne jest, że trzeba kupić Sonatę, ale nie mogę się zdecydować. Na pudrowy róż chyba jednak się nie odważę, ale na fotkach podobają mi się niebieskości: zgaszony błękit,trochę bardziej intensywny błękit, fiolet w odcieniu jasnego bzu lub ciemniejszy fiolet. Nie mogę sie zdecydować głównie dlatego, że nie widziałam tych kolorów "na żywo" i nie wiem, czy zdjęcia dobrze oddają rzeczywisty odcień włóczki. Czy ktoś może miał do czynienia z tymi kolorami i może się wypowiedzieć w kwestii porównania "zdjęcie - real"?
Kolor próbki jest przypadkowy, chciałam po prostu zobaczyć jak ta grubość i faktura nitki pasuje do wzoru. I teraz mam zagwozdkę, bo jasne jest, że trzeba kupić Sonatę, ale nie mogę się zdecydować. Na pudrowy róż chyba jednak się nie odważę, ale na fotkach podobają mi się niebieskości: zgaszony błękit,trochę bardziej intensywny błękit, fiolet w odcieniu jasnego bzu lub ciemniejszy fiolet. Nie mogę sie zdecydować głównie dlatego, że nie widziałam tych kolorów "na żywo" i nie wiem, czy zdjęcia dobrze oddają rzeczywisty odcień włóczki. Czy ktoś może miał do czynienia z tymi kolorami i może się wypowiedzieć w kwestii porównania "zdjęcie - real"?
sobota, 17 maja 2008
kot + karton = świetna zabawa
Porządkowałam wieczorem resztki włóczki od Raweny, tej z kabatka Filati i odłożyłam kartonik, w którym leżały na bok. Nagle słyszę straszliwe szuranie za fotelem - a to Stanisław, nasza "odrobinka" kochana, uznał, że to będzie świetne miejsce do spędzenia wieczoru. Kartonik miał jakieś 20 cm szerokości i 40 długości, Stanisław ma jakieś 7 kg i jest zbudowany jak koci kulturysta, no może kulturysta z początkami oponki na brzuchu ;-P Dużo śmiechu było, ale Staszek nie zrezygnował, cały wieczór przesiedział dosłownie wciśnięty w karton, wypełniając go po brzegi. Zawsze byłam ciekawa, jakie myśli przebiegają przez kocią głowę, gdy robi za sardynkę w puszcze, yyyyy to znaczy w kartonie ;-P
PS: Weekend poświęcę na robienie próbek - na pierwszy ogień pójdzie chyba top z Rebecca i bolero z guzełkami z Sabriny.
piątek, 16 maja 2008
pomysły mnożą się jak króliki
Pojechaliśmy dziś po prochy dla Mantry do weta, po drodze oczywiście licho nas pokusiło, żeby do Empiku zajrzeć. I nie wyszłam stamtąd z pustymi rękami, o nie - w dłoniach dzierżyłam bowiem Sabrinę, nr 2/2008. A kupiłam ją dla jednego, jedynego wzoru - tego:
Podoba mi się bardzo, bardzo - sam romantyzm i wyrafinowana subtelność. Będzie pracochłonny przez te wszystkie kuleczki, ale co mi tam. O zgrozo - podoba mi się nawet kolor - pudrowy róż. Zaczęłam się zastanawiać nawet, czy wszystko ze mną w porządku - nigdy, podkreślam nigdy w życiu, odkąd sama decyduję o tym, co na sobie noszę nie założyłam czegoś co byłoby zbliżone choćby do różu. Nastoletni okres burz i naporu przeżyłam spowita w głęboką czerń, z okazjonalnymi wypadami w kierunku kolorów podstawowych - i tak mi już w zasadzie zostało, dopiero ostatnio zaczęłam bardziej eksperymentować. A tu nagle podoba mi się pudrowy róż - niesłychane.. W każdym razie, niech ja tylko dorwę odpowiednią włóczkę, to kulkowe bolerko będzie moje :-)
Po bliższym przyjrzeniu się zawartości czasopisma znalazłam jeszcze dwa interesujące wzory - błękitną bluzeczkę:
Wdzięczna, acz bezpretensjonalna - jednak "na moje oko" model na zdjęciu zrobiono z ciut przygrubej włóczki, sądzę, że cienka bawełna ładniej by wyglądała.
I rozrywkowo całkiem jeszcze jedno bolerko przyciągnęło moją uwagę:
Teraz wystarczy tylko znaleźć sponsora, rzucić pracę, zatrudnić gosposię i mogę realizować nowe plany ;-P
Podoba mi się bardzo, bardzo - sam romantyzm i wyrafinowana subtelność. Będzie pracochłonny przez te wszystkie kuleczki, ale co mi tam. O zgrozo - podoba mi się nawet kolor - pudrowy róż. Zaczęłam się zastanawiać nawet, czy wszystko ze mną w porządku - nigdy, podkreślam nigdy w życiu, odkąd sama decyduję o tym, co na sobie noszę nie założyłam czegoś co byłoby zbliżone choćby do różu. Nastoletni okres burz i naporu przeżyłam spowita w głęboką czerń, z okazjonalnymi wypadami w kierunku kolorów podstawowych - i tak mi już w zasadzie zostało, dopiero ostatnio zaczęłam bardziej eksperymentować. A tu nagle podoba mi się pudrowy róż - niesłychane.. W każdym razie, niech ja tylko dorwę odpowiednią włóczkę, to kulkowe bolerko będzie moje :-)
Po bliższym przyjrzeniu się zawartości czasopisma znalazłam jeszcze dwa interesujące wzory - błękitną bluzeczkę:
Wdzięczna, acz bezpretensjonalna - jednak "na moje oko" model na zdjęciu zrobiono z ciut przygrubej włóczki, sądzę, że cienka bawełna ładniej by wyglądała.
I rozrywkowo całkiem jeszcze jedno bolerko przyciągnęło moją uwagę:
Teraz wystarczy tylko znaleźć sponsora, rzucić pracę, zatrudnić gosposię i mogę realizować nowe plany ;-P
czwartek, 15 maja 2008
Trudna sztuka wyboru...
Jeden projekt zakończony, czas podumać o następnym, a jest o czym, bo na mojej liście marzeń uzbierało się sporo ciekawych pomysłów i szczerze mówiąc, sama nie wiem co najpierw ;-)
Ale przejdźmy do szczegółów (kolejność przypadkowa):
1. Kobiecy sweterek "blisko ciała" z Cotone - plusy: bardzo mi się podoba, jest lekki i w sam raz na tę porę roku, mam już kupioną odpowiednią włóczkę.
2. Cavern Cardi od Cosmicpluto - plusy: wydaje się funkcjonalny "na co dzień", znalazłaby się też odpowiednia włóczka w zapasach.
3. Notorious z "Romantic Knitting" - plusy: seksowny, w sam raz na lato i chyba mam odpowiednią, cienką bawełnę, w sam raz na coś takiego
4. Zwiewna czarodziejka, czyli przeurocza Giselle od Marnie McLean - najchętniej zrobiłabym już teraz, ale niestety wciąż szukam włóczki godnej tego wzoru i biedzę się nad instrukcją (jest tak szczegółowa, że człowiek się gubi)
5. Romantyczna Elisabeth od Kim Hargreaves - chęci są, ale włóczki brak ;-)
6. "Owijanka" z czasopisma Rebecca - mam włóczkę, ale nie podoba mi się oryginalny wzór - szukam wciąż ładnego, oryginalnego ażuru, którym bym mogła ją wydziergać.
7. Top z tego czasopisma co "owijanka" - mam włóczkę, zrobiłby się szybko i jest mi potrzebny, bo nie mam nic co odsłania brzuch, a potrzebuję takowy top do spódnicy cygańskiej, a wszystko razem do tańca brzucha
8. Mój własny projekt inspirowany zdjęciem azjatyckiego kaftana znalezionym na japonisme - problem w tym, że pomysł mam w głowie i tylko tam i trzeba by podjąc wysiłek przelania tego na papier i ubrania w nudne liczby, wymiary itd ;-)
Czuję się jak osiołek, któremu w żłoby dano ;-P A któremu projektowi wy kibicujecie najbardziej?
Ale przejdźmy do szczegółów (kolejność przypadkowa):
1. Kobiecy sweterek "blisko ciała" z Cotone - plusy: bardzo mi się podoba, jest lekki i w sam raz na tę porę roku, mam już kupioną odpowiednią włóczkę.
2. Cavern Cardi od Cosmicpluto - plusy: wydaje się funkcjonalny "na co dzień", znalazłaby się też odpowiednia włóczka w zapasach.
3. Notorious z "Romantic Knitting" - plusy: seksowny, w sam raz na lato i chyba mam odpowiednią, cienką bawełnę, w sam raz na coś takiego
4. Zwiewna czarodziejka, czyli przeurocza Giselle od Marnie McLean - najchętniej zrobiłabym już teraz, ale niestety wciąż szukam włóczki godnej tego wzoru i biedzę się nad instrukcją (jest tak szczegółowa, że człowiek się gubi)
5. Romantyczna Elisabeth od Kim Hargreaves - chęci są, ale włóczki brak ;-)
6. "Owijanka" z czasopisma Rebecca - mam włóczkę, ale nie podoba mi się oryginalny wzór - szukam wciąż ładnego, oryginalnego ażuru, którym bym mogła ją wydziergać.
7. Top z tego czasopisma co "owijanka" - mam włóczkę, zrobiłby się szybko i jest mi potrzebny, bo nie mam nic co odsłania brzuch, a potrzebuję takowy top do spódnicy cygańskiej, a wszystko razem do tańca brzucha
8. Mój własny projekt inspirowany zdjęciem azjatyckiego kaftana znalezionym na japonisme - problem w tym, że pomysł mam w głowie i tylko tam i trzeba by podjąc wysiłek przelania tego na papier i ubrania w nudne liczby, wymiary itd ;-)
Czuję się jak osiołek, któremu w żłoby dano ;-P A któremu projektowi wy kibicujecie najbardziej?
środa, 14 maja 2008
fotki kabatka z Filati
No to kabatek uwieczniony - proszę nie zwracać uwagi na miny modelki - fotograf był w nastroju eksperymentatorskim ;-P
włóczka: z odzysku od Raweny (100% wełny)
ilość: ok. 600 g
druty: 4,5
wzór: Filati jesień 2006
modyfikacje: Nie obdziergiwałam szydełkiem dołu i boków sweterka, jak sugerowali w opisie, bo moja włóczka jest mięsista, robótka ma dzięki temu zwarte, ładne brzegi i dodatkowe wykończenie nie było potrzebne.Zmieniłam także ilość oczek przy robieniu falbanki na dekolcie - według próbki moja włóczka odpowiadała dokładnie włóczce proponowanej przez Filati (taka sama ilość oczek i rzędów, aby uzyskać robótkę o wymiarach 10x10 cm dżersejem prawym), jednak po nabraniu na dekolt sugerowanej liczby 102 oczek, a następnie zwiększeniu jej do 200 (też zgodnie z opisem) otrzymałam falbankę potwornie powywijaną i wyglądającą tak, jakby chciała mnie udusić. Ostatecznie nabrałam 102 oczka, a w kolejnym rzędzie dodałam o 1/3 mniej oczek, ale tez nie jestem do końca zadowolona - jednak po raz enty tego swetra pruć nie będę ;-P
czas: (nie uwzględniając prucia już niemal gotowego swetra) 22 kwietnia 2008 - 13 maja 2008 (21 dni)
Wrażenia ogólne: Włóczka jest świetna - bardzo ładnie się układa i cudownie zeszywa (po raz pierwszy w życiu chyba znienawidzona przeze mnie czynność stała się przyjemnością, przy zastosowaniu ściegu materacowego dosłownie w ogóle nie widać miejsca zeszycia). Gdybym miała robić kabatek jeszcze raz chyba pomyślałabym o wyrobieniu lekkiego wcięcia w talii - według opisu Filati tył i przód od dołu do wysokości pach biegną na bokach równo, wydaje mi się, że lekkie wcięcie spowodowałoby, że całość lepiej by się układała na sylwetce.
wtorek, 13 maja 2008
czego to marketoidy nie wymyślą ;-P
Dostałam wczoraj maila - litościwie zmilczę na temat nazwy firmy, którą reprezentował ten pan. Mail brzmiał następująco:
Dzień dobry,
Jesteśmy zainteresowani współpracą mającą na celu monetaryzację ruchu na
Państwa serwisach. Proszę o podanie osoby kontaktowej, której mógłbym
przedstawić program ................pl oraz jego sposoby działania. ...)
Smok się od razu rozrechotał, że on by jednak wolał "banknotyzację". Koleżanka zasugerowała, że może chodzi o to, że gdy na moim serwisie będzie duży ruch, to z szuflady na CD w laptopie zaczną mi wypadać monety, jak w "jednorękim bandycie" w kasynie ;-P Ach, język polski - piękny, ale jak trudno "odpowiednie dać rzeczy słowo" ;-)
PS: A teraz coś z zupełnie innej beczki, jak mawiali w Latającym cyrku Monthy Pytona ;-) Ze względu na złośliwość rzeczy martwych zdjęcia kabatka z Filati dziś się nie pojawią. Złośliwość objawiła się tym, że falbanka przy dekolcie zrobiona zgodnie z opisem zupełnie nie zdała egzaminu i muszę wszystko spruć i zrobić jeszcze raz od początku, a że dzień zabiegany, to przed zmrokiem nie zdążę :-(
Dzień dobry,
Jesteśmy zainteresowani współpracą mającą na celu monetaryzację ruchu na
Państwa serwisach. Proszę o podanie osoby kontaktowej, której mógłbym
przedstawić program ................pl oraz jego sposoby działania. ...)
Smok się od razu rozrechotał, że on by jednak wolał "banknotyzację". Koleżanka zasugerowała, że może chodzi o to, że gdy na moim serwisie będzie duży ruch, to z szuflady na CD w laptopie zaczną mi wypadać monety, jak w "jednorękim bandycie" w kasynie ;-P Ach, język polski - piękny, ale jak trudno "odpowiednie dać rzeczy słowo" ;-)
PS: A teraz coś z zupełnie innej beczki, jak mawiali w Latającym cyrku Monthy Pytona ;-) Ze względu na złośliwość rzeczy martwych zdjęcia kabatka z Filati dziś się nie pojawią. Złośliwość objawiła się tym, że falbanka przy dekolcie zrobiona zgodnie z opisem zupełnie nie zdała egzaminu i muszę wszystko spruć i zrobić jeszcze raz od początku, a że dzień zabiegany, to przed zmrokiem nie zdążę :-(
poniedziałek, 12 maja 2008
inspiracje...
Lubię zaglądać do Sartorialista. Ci, którzy interesują się modą, pewnie go znają, a ci co nie znają to się zaraz dowiedzą ;-) Sartorialist to blog prowadzony przez Scotta Schumana, który zawodowo zajmuje się modą, a właściwie fotografowaniem mody i wrzuca na Sartorialista właściwie same fotki fajnie ubranych ludzi, których spotyka na ulicach miast świata. Ale myliłby się ten, kto by myślał, że to miejsce dla fashion victims - Scott szuka czegoś więcej niż modnie ubranych ludzi, on szuka ludzi, którzy modę dostosowują do swojej osobowości i mają styl i są "chic". Nie zawsze podoba mi się to, co tam widzę, to znaczy nie zawsze bym coś takiego założyła, ale ubiory z pewnością zawsze są ciekawe i oryginalne. I właśnie ostatnio zobaczyłam tam tę kobietę. Ujęło mnie wszystko - prosta długa spódnica, biel stroju stanowiąca jakby kanwę dla szala, wybuchającego podstawowymi barwami i piękne detale Chciałabym, żeby mój strój kiedyś tak przemówił ;-)
A kabatek Filati już się zeszywa, praktycznie finiszuje, może jutro uda się wrzucić jakieś fotki
A kabatek Filati już się zeszywa, praktycznie finiszuje, może jutro uda się wrzucić jakieś fotki
sobota, 10 maja 2008
moje (nie)lukrowane guziczki ;-)
czwartek, 8 maja 2008
Po czym poznać...
...że kot ozdrowiał? To proste:
- wyłazi spod każdego kocyka, którym nachalnie starają się go okrywać Duzi Dwunożni,
- nagle odmawia wszelkiej współpracy w kwestii połykania tabletek, zakraplania oczu, wycierania łez i innych czynności pielęgnacyjno-medycznych,
- o pierwszej w nocy okrąża całe mieszkanie z ulubioną futrzaną zabawką w pyszczku śpiewając w niebo głosy,
- katar przestaje mu furczeć w nosie, przez co Duzi Dwunożni muszą zrezygnować z nazywania go "Fur-kotem" i "Nelly Furtado" ;-),
- zaczyna kłapać szczęką na Odwiecznego Wroga (czytaj Pulpecję), nie dlatego, że chce jej coś zrobić, tylko dla wprawy i żeby sobie nie myślała,
- bezzębną szczęką usiłuje ugryźć Staszka, który za bardzo się przytula ;-P
Zdjęcia zrobiłam dziś rano - jak widać Mantra po raz kolejny udowodniła, że jest kotem niezniszczalnym. Ja osobiście mam nadzieję, że da nam trochę odpocząć i kolejne weekendy obejdą się bez nagłych wizyt u weterynarza. Czego i Państwu życzę :-)
- wyłazi spod każdego kocyka, którym nachalnie starają się go okrywać Duzi Dwunożni,
- nagle odmawia wszelkiej współpracy w kwestii połykania tabletek, zakraplania oczu, wycierania łez i innych czynności pielęgnacyjno-medycznych,
- o pierwszej w nocy okrąża całe mieszkanie z ulubioną futrzaną zabawką w pyszczku śpiewając w niebo głosy,
- katar przestaje mu furczeć w nosie, przez co Duzi Dwunożni muszą zrezygnować z nazywania go "Fur-kotem" i "Nelly Furtado" ;-),
- zaczyna kłapać szczęką na Odwiecznego Wroga (czytaj Pulpecję), nie dlatego, że chce jej coś zrobić, tylko dla wprawy i żeby sobie nie myślała,
- bezzębną szczęką usiłuje ugryźć Staszka, który za bardzo się przytula ;-P
Zdjęcia zrobiłam dziś rano - jak widać Mantra po raz kolejny udowodniła, że jest kotem niezniszczalnym. Ja osobiście mam nadzieję, że da nam trochę odpocząć i kolejne weekendy obejdą się bez nagłych wizyt u weterynarza. Czego i Państwu życzę :-)
środa, 7 maja 2008
na wiosnę wszystko rośnie...
Swetry też :-) Nie myślcie sobie, że nic nie robię. Mam mnóstwo pracy, jednak staram się codziennie coś "podłubać" - zauważyłam, że systematyczność robi mi lepiej niż wielkie zrywy ;-) Tym sposobem sweterek z Filati ma już przód, tył i 3/4 jednego rękawa. Nawet zmobilizowałam się i zeszyłam przód i tył, co widać na zdjęciu. I zanim podniesiecie larum, że jakość słaba, to wyobraźcie sobie mnie, jak jedną ręką trzymam wieszak ze swetrem, a drugą aparat i próbuję zrobić jako tako ostrą fotkę ;-)W rzeczywistości jest duuużo ładniejszy i całkiem ładnie leży. Mam nadzieję, że w tym tygodniu go skończę.
Jednocześnie pragnę oficjalnie oświadczyć, że koleżanka Joanna, prowadząca bloga FriendSheep może się czuć osobiście odpowiedzialna za to, że znów popadłam w nałóg ;-) Miałam już nie kupować nowych włóczek do czasu, gdy zużyję choć większą część zapasów, ale poszłam sierota jedna na bloga Joasi, zobaczyłam jej włóczkowe zakupy, rzuciłam okiem na ofertę Kolorowego Motka i wpadłam jak śliwka w kompot. A konkretnie wpadłam w macki Medusy. Ten odcień morskiego błękitu utrafił idealnie w moją ostatnią słabość do różnych odmian niebieskości. Wychodzi na to, że kupię - będzie na Giselle albo "jaskiniowy kardigan" ;-)
sobota, 3 maja 2008
mógł Lukullus, mogę i ja :-)
Zaczął się sezon na szparagi i grzechem by było nie korzystać z tego, że mieszkam w szparagowym zagłębiu :-) Za przykładem Lukullusa jadam teraz szparagi niemal do każdego posiłku. Moje ulubione to te zielone, bo mają lekko orzechowy posmak i rzadko są łykowate. Zwykle za dużo nie wydziwiam i po prostu je gotuje, a następnie pochłaniam z jakimś dipem. Wczoraj wyszedł mi przypadkowo całkiem niezły. Miałam dojrzałe awokado, zmiksowałam je z dwiema łyżkami greckiego jogurtu, czubatą łyżeczką majonezu, ząbkiem czosnku, szczyptą ostrej papryki i kilkoma listkami bazylii. Niezłe to było - ale podejrzewam, że świeże szparagi dobrej jakości smakowałyby nawet polane stopioną gumą ;-)
piątek, 2 maja 2008
być kobietą, być kobietą...
Bardzo lubię zaglądać na bloga Sexy Knitters Club, pewnie dlatego, że rękami i nogami mogę się podpisać pod ich manifestem, głoszącym, że dzierganie, to zajęcie nie tylko dla "babć", a jego efektem nie są tylko swetry przypominające worki na ziemniaki ;-) Na blogu tym mamy przegląd seksownych, kobiecych i kuszących dziergadełek i przyznam, że bardzo mnie to inspiruje. Ostatnio ogłosili nominacje wiosenne (wybierają różne wzory dostępne w sieci, głównie tworzone przez bloggerki). Moja faworytka: Notorious z książki "Romantic Knitting" Annie Modesitt. I już mnie korci oczywiście, a w kolejce tyle innych rzeczy, w dodatku po głowie chodzi mi własny, autorski pomysł.... Tak mało czasu, tyle projektów ;-P Długi weekend sprzyja jednak dzierganiu - skończyłam tył poprawionego wdzianka z Filati i mam też połowę przodu, jak tak dalej pójdzie, to może na przyszły weekend coś pokażę :-)
I żeby nie było za wesoło - Mantra się chyba przeziębiła - psika i oczy jej strasznie łzawią, może ją zawiało na balkonie, a może to efekt wyziębienia po narkozie (była szczelnie okryta kocem, ale jak sie zaczęła wybudzać, to oczywiście musiała się czołgać po całym domu, ze szczególnym uwzględnieniem kamiennych płytek w kuchni :-/
I żeby nie było za wesoło - Mantra się chyba przeziębiła - psika i oczy jej strasznie łzawią, może ją zawiało na balkonie, a może to efekt wyziębienia po narkozie (była szczelnie okryta kocem, ale jak sie zaczęła wybudzać, to oczywiście musiała się czołgać po całym domu, ze szczególnym uwzględnieniem kamiennych płytek w kuchni :-/
Subskrybuj:
Posty (Atom)