Długo mnie nie było, bo ostatnio dużo się dzieje. W skrócie z rzeczy ważniejszych – Pulpecja ma się dobrze, tylko nie na tyle, żeby ryzykować operację. Za to Mantrze wyskoczył guzek na sutku i trzeba było go usunąć, podczas operacji wet znalazł drugi, malusieńki i profilaktycznie usunął jej całą lewą listwę mleczną (u kotów większość takich guzów, to zmiany złośliwe). Kot więc wygląda teraz, jak Frankenstein, z długą blizną, przez cały brzuch.
Mieliśmy z nią trochę przygód, ale generalnie wygląda na to, że będzie dobrze, więc chyba nie czas, żeby tu szaty rozdzierać i rozpamiętywać. Jesteśmy dobrej myśli, a Mantra najwyraźniej postanowiła szybko wyzdrowieć.
Będzie i akcent robótkowy, bo wreszcie coś mi się udało skończyć (gotowe było już po długim, majowym weekendzie, ale nie mogłam na bloga dotrzeć ;-P
Nowe dzieło to takie wyrośnięte bolerko-owijaczek. Zrobiłam je z mięciuteńkiej, milutkiej angory. Człowiek nie chce tego zdejmować z ramion, tak się błogo w nim robi – niestety teraz go nie noszę, bo angora – mimo, że cieniutka i delikatna – jest bardzo ciepła. Ale jesienią się bardzo przyda. Zwłaszcza, że ma mój ulubiony kolor.
włóczka: MarLen - angora, ok. 200 g
wzór: darmowy wzór Lion Brand
czas: ok. 14 dni
druty: 3
Bardzo spodobał mi się ten wzór, bo ostatnio mam fazę na proste formy w niecodziennych zastosowaniach. Generalnie bolerko to duży prostokąt, ledwo zeszyty i noszony w niestandardowy sposób. W moim trochę mi się nie podoba ułożenie tyłu, ale forma jest bardzo plastyczna, więc może jeszcze znajdę na nią sposób.
7 komentarzy:
też mam tego owijaczka w planach :)
ale dopiero Ty zwróciłaś moją uwagę na ten dziwnie układający się tył... muszę to przemyśleć... :)
a kolor piękny :)
Bolerko już komentowałam na FB, to tu napiszę, że trzymam kciuki za wszystkie koty, za Stanisława też, a co! *^v^*
bardzo ladnie wygladasz w tym bolerku i jesli jest takie milusie i cieplusie to napewno bedzie wykorzystane ...pozdrawiam ania
Cudowne bolerko, a kolor miodzio! Oj biedne te Twoje koty i szczęśliwe. Biedne bo po weterynarzach muszą się tłuc, szczęśliwe bo Pancia tak o nie dba! Jak myślę o Twoich przejściach z kotami to dochodzę do wniosku, że ja i moja Kaja jesteśmy szczęściarami. Kaja ma 16 lat i jest okazem zdrowia. Co nie zmienia faktu, że się o nią i tak martwię. Jak ją pieszczocham to czuję, że skóra w dotyku nie jest już taka młodzieńcza. Pieszczę ją więc częściej i czulej, bo nie wiem ile nam czasu zostało.....
Pozdrawiam
Anna
Ja też trzymam mocno kciuki za Twoje koty. Niech zdrowieją i brykają radośnie. Bolerko bardzo fajne :)
To dobrze, że usunął wszystko. Mój wet to zbagatelizował i nasz 13 letni Miau w mękach zakończył żywot (u facetów też się to zdarza).
Twojej futro odrośnie i będzie jakby wyszła z salonu fryzjerskiego. Śliczne są te Twoje kociaki.
W nagłówku nasz zdjęcie włóczki, którą właśnie szydełkuję.
Hejka :-) Fajny blog. Tylko dość dużo czasu cię nie ma. :(
Prześlij komentarz