piątek, 11 kwietnia 2008

dwa kroki w przód, trzy kroki w tył...


Za długo było nam dobrze... Od ostatniego ataku padaczkowego Mantry minęły 4 miesiące i 1 tydzień - dostatecznie długo, aby uwierzyć, że leki działają świetnie w tej małej dawce i żeby uśpić moje lęki i żebym przestała nerwowo reagować na każdy energiczniejszy ruch Truśki. Dziś niestety ten ruch oznaczał kolejny napad - nie był ani bardzo długi, ani bardzo intensywny na szczęście - taki "normalny" - silne konwulsje przez kilkadziesiąt sekund. Mantra szybko się pozbierała, niemal od razu zaczęła myć, co u kota jest dobrym objawem, ale jest bardzo pobudzona. Dałam jej podwójną dawkę diazepamu, poczwórną dawkę pieszczot i czekam. Nienawidzę czekać... Minęła godzina, ale to jeszcze nic nie znaczy. Mam nadzieję, że jednak atak się nie powtórzy szybko. Cóż, chyba będzie trzeba zwiększyć dawkę diazepamu na stałe. Niezbyt wesołe wejście w weekend, mam nadzieję, że wasze było lepsze

2 komentarze:

Annavilma pisze...

Biedna kicia :(
Uprzejmie prosze ja ode mnie pomiziac. Ty tez biedna, czlowiek tak sie uspokoi, troszke zapomni, niepokoje w sobie przydusi i przyklepie, a potem nagle w leb dostaje i znowu wszystkie nerwy wracaja...
Eh, znam to...

Pluszowo pisze...

O rany, ale sie narobilo... Biedna Mantra, biedna Herbi...