Namiętnie czytam blogi, które prezentują różne ciekawe rozwiązania. Prawdziwą kopalnią wiedzy okazał się Sew Many Ways. Jego autorka to niezwykle twórcza osoba dzieląca się mnóstwem pomysłów, jak w tani sposób i z dużym udziałem recyklingu upiększyć nasze otoczenie i sprawić, że będzie lepiej zorganizowane. Polecam zrobić sobie duży kubek ulubionego napoju i spędzić z Sew Many Ways popołudnie, albo dwa – na pewno was zainspiruje.
Dość ciekawy jest także Delicously organized, choć ten akurat zawiera raczej fotki podpatrzone w magazynach i czasopismach, a w mniejszym stopniu triki DIY.
A ze Smokiem zdecydowaliśmy, że po remoncie kuchni i łazienki i małej reorganizacji zrobimy w kuchni taki "warsztat", gdzie będę miała maszynę do szycia, akcesoria dziewiarskie i krawieckie itp. (w kuchni nie dlatego, że mój luby uważa ją za najlepsze miejsce dla kobiety, tylko dlatego, że ujawniło się nam tam niezagospodarowane miejsce w sam raz na taki kącik). Smok zaprojektował nawet już specjalne biurko z zasuwaną roletą, żebym mogła zamknąć je, jeśli akurat będę miała „na maszynie” jakiś rozgrzebany projekt. A ja zobaczyłam ostatnio w gazetce Lidla coś, co pasowało jak ulał do tego kącika – skrzyneczkę dla majsterkowiczów, ale umyśliłam sobie, że posłuży mi do zupełnie czego innego.

Kupiłam dwie (niecałe 35 zł/szt.) – w jednej poukładałam akcesoria krawieckie – nici kolorami, koraliki wg. rodzajów, gumki, szpilki, igły, monetki do naszywania itd. – każda rzecz ma osobną przegródkę. W drugiej skrzyneczce umieściłam biżuterię – tę „prywatną” i tę „sceniczną”. Nareszcie nie muszę biegać po całym mieszkaniu, by skompletować zestaw na występ, ani wyplątywać bransoletek z łańcuszków itp. Pierścionki mają swoją przegródkę, bindi swoją, bransoletki osobno, naszyjniki też – żyć nie umierać. I wiecie co? – kupię jeszcze trzecią, bo trzy skrzyneczki w sam raz zmieszczą się na ścianie nad moim nowym biurkiem :-)
4 komentarze:
Obawiam się, że mój czas pożera głównie... siedzenie przed komputerem. ~^^~ Ale do polecanego przez Ciebie pierwszego bloga zajrzę, przyda mi się małe szkolenie z ogarnięcia świata wokół mnie!
Słyszałam już o książce „Sztuka prostoty”. Chyba pora ją przeczytać :)
Oj, wiem, co to bajzel podczas prac wszelakich, kiedy brak do tego jednoznacznie przeznaczonego miejsca. Motki, lucety, sznurki, igły, nici, materiały, krajki oraz resztki ww. walają się po calutkim pokoju, jeśli nie domu.
Co z tego, że mam pudełek, organizerów od groma, kiedy wszystko i tak muszę mieć pod ręką :P
Na drukarce - pudełko z nićmi, takie małe,przenośne, na turnieje.
Pod drukarką - duży rozsuwany organizer z resztą nici, igieł, motków itp. rzeczy.
Na biurku - istny chaos: lucet konkuruje o miejsce z myszką, komórka została przywalona dwoma motkami uplecionych sznurków, kubek z herbatą przeciska się między motkami bawełny i wełny, i kordonka...
No bo cóż... jestem kobieta pracująca ;)
Zapraszam serdecznie na moje blogi: http://cosel.pinger.pl/ i http://tatsu.blog.onet.pl/
Na mnie też "Sztuka prostoty" zrobiła wrażenie. Przyznaję, że kiedy pierwszy raz ją przeczytałam, moja reakcja była dość emocjonalna i negatywna. Na zasadzie "co ona w ogóle sobie myśli". Sięgnęłam po książkę jednak jeszcze raz, potem następny i teraz zaglądam do niej bardzo często.
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz