czwartek, 31 stycznia 2008

kariera, sławy blaski ;-P

Chciałam powiedzieć, że dzięki mojej niezwykle utalentowanej koleżance Gosh zostałam modelką ;-) W ostatnią sobotę włóczyłyśmy się po starej Wildzie i polowałyśmy na ciekawe "okoliczności przyrody" - i znalazłyśmy ich nie mało. Piękny rozkład, można powiedzieć ;-) Poza tym to wiało diabelsko w te sobotę i wywiało nam mózgi prawie, więc na koniec wzmocniłyśmy się kawą/herbatą i wspomnieniem z dzieciństwa - bombą rumową u Kandulskiego.
Widziałam dotychczas tylko kilka gotowych zdjęć, ale wyglądają bardzo obiecująco. Jedno nawet już upublicznione - jest tutaj (po naklikaniu na obrazek widać powiększenie). Obejrzyjcie też koniecznie inne zdjęcia Gosh, ma dziewczyna ciekawe spojrzenie na świat :-)
Gosh, dzięki, że na zdjęciu zrobiłaś ze mnie człowieka :-)

niedziela, 27 stycznia 2008

rachu, ciachu...


Po "gołębim", który rodził się w bólach i przerwach między pracą, pracą, a jeszcze większą ilością pracy, "Błękitny Anioł" wydaje się wprost rosnąć w oczach. Wczoraj skończyłam tył. Od razu go napięłam i dziś rano mogłam wreszcie zobaczyć wzór w całej krasie. Zapowiada się coś bardzo delikatnego, ażurowego i - o dziwo - bardzo ciepłego - ta moherowa mgiełka otula zaskakująco dobrze.
Poza tym mój rozsądek w kwestii nabywania włóczek chyba znów wziął urlop, albo pojechał podleczyć suchoty do sanatorium, bo obstawiłam na allegro jedną włóczkę w kolorze ciemnoniebieskim, jedną włóczkę w kolorze popielato-niebieskim (chyba zaczyna być widać, że jednak niebieskości mnie złapały i nie puszczają ;-) oraz zanabyłam włóczkę w kolorze pięknego, głębokiego, ciemnego fioletu. No cóż, na swoje usprawiedliwienie mam to, że na konto przyszła kolejna zaliczka z wydawnictwa ;-P

piątek, 25 stycznia 2008

gołębi się doczekał...


Gołębi
włóczka: Linate Wooly (72% wełny, 28% akrylu)
ilość: ok. 500 g
druty: 4,5
wzór: Arisaig projektu Ysoldy
modyfikacje: brak wzoru ażurowego i ściągacza, poszerzone rękawy, sweter jest dłuższy o ok. 7 cm
czas: 23 listopada 2007 - 20 stycznia 2008

Gołębi doczekał wreszcie zdjęć - i to ilu :-)Niestety na fotkach jego kolor nie uwidacznia się w pełnej krasie, brak subtelnych przejść między szarością, a szarym błękitem. W każdym razie zaszaleliśmy i oto on:


Hmm, coś jakby medytacja, przy okazji widać, jak zmodyfikowałam rękawy.


Widać, że w porównaniu z oryginałem brakuje ściągacza i ażuru.


Refleksja nad trudem robótkowiczki ;-)


W tyle nic ciekawego w sumie ;-)

wtorek, 22 stycznia 2008

złe pomysły nie umierają - zamieniają się w reklamę telewizyjną

Muszę spuścić nieco pary, bo myślę o tym od wczoraj. Wieczorem jednym uchem i jednym okiem (reszta była ukierunkowana na "Błękitnego Anioła") złowiłam w TV reklamę - klasyk - pani smarowała się jakimś kremem, a później z wyprasowaną twarzą prezentowała uśmiech nr 5, podczas gdy lektor słodziuteńkim głosem sączył jad: "Gdy wyglądasz o 10 lat młodziej, możesz powiedzieć, ile naprawdę masz lat." Że co proszę? Co to do cholery ma być? A jak wyglądam na swój wiek to co, powinnam się zaszyć w mysią dziurę, czy zasznurować usta? A może ja się nie wstydzę swojego wieku? Może nawet wręcz lubię każdy siwy włos i każdą zmarszczkę, bo ciężko na nie zapracowałam i przypominają mi one doświadczenia, które pozwoliły mi na przemienienie się z rozegzaltowanej małolaty w pewną siebie i zrównoważoną kobietę? Może ten okres życia to będą moje najlepsze chwile? Może nie chcę być wyłącznie postrzegana jako obiekt seksualny, który nawet w wieku lat 60 powinien mieć jędrny zadek, sterczące piersi i twarz gładką jak buzia niemowlaka? Może mam do zaoferowania coś więcej?
Wyobraziłam sobie analogiczną reklamę skierowaną do mężczyzn: "Gdy zniknie twoje piwne brzuszysko, możesz znów przyznawać się do tego, że jesteś mężczyzną" LOL - myślicie, że jakikolwiek mężczyzna by to kupił? a miliony kobiet na całym świecie nadal kupują takie bzdury.
Ech, to się rozfeminizowałam ;-P
Jak sobie przypomnę, co to za marka kosmetyków, to zapodam - ja w każdym razie ich klientką nie zostanę, czego i wam życzę :-)
PS: Firma się nazywa ROC, a hasło brzmi: "kiedy wyglądasz o 10 lat młodziej, możesz Z DUMĄ powiedzieć ile naprawdę masz lat" wrrr

poniedziałek, 21 stycznia 2008

przygotowania


Zrobiłam próbkę wzoru, który chcę wykorzystać w "Błękitnym Aniele" - niestety jakość zdjęcia jest taka, jak warunki świetlne dziś - czyli żadna ;-P Bardzo delikatnie to wygląda i bardzo obiecująco. Jeśli chodzi o krój, to chyba oprę się na kształcie tego kabacika z Lany Grossy, tylko że mój będzie cały ażurowy. Hmm, nie wiem czy zauważyliście, ale wykazuję ostatnio niejaką fiksację na modelach typu "na zakładkę", czyli takich zawijanych i wiązanych z boku. ;-P

niedziela, 20 stycznia 2008

czego można się nauczyć od kotów...


Od Stanisława na przykład, że nie warto się przepracowywać i należy dbać o odpowiednią porcję relaksu ;-P
PS: Gołębi jest gotowy :-) Czekam teraz tylko, aż Matka Natura okaże się łaskawsza i zamiast deszczu i ciemności ześle nieco światła, żeby go sfocić.

sobota, 19 stycznia 2008

Pulpecja odkrywa rzeczywistość wirtualną


Odłożyłam na chwile laptop, poszłam zrobić herbatę, a gdy wróciłam Internet miał nową fankę :-) Pulpecja z wyraźnym zainteresowaniem przeglądała kolejne strony. Aż boję się myśleć co będzie dalej - zacznie bloggować, założy własną drużynę na World of Warcraft, a może stworzy serwis www.nasza-kuweta.pl ???

piątek, 18 stycznia 2008

nadchodzi "błękitny anioł"


Osiągnęłam stan całkowitego przesycenia pracą, terminami, redakcją, tłumaczeniami i całym tym bajzelkiem, który wciąga jak diabli i nagle nie masz życia ;-)Więc dziś się zbuntowałam i uciekłam sobie na zakupy do miasta. Takie wagary z premedytacją, niech się dzieje, co chce. Spędziłam chyba godzinę w sklepie z włoczkami, chłonąc te cuda wzrokiem i dotykiem. Generalnie to miałam szukać włóczki na Giselle, ale nagle zachciało mi się ażurowego sweterka z cieniuteńkiego moheru. Mało tego - zachciało mi się niebieskości znów. Coś ostatnio mnie bardzo niebieskości pociągają, oraz o dziwo - kolory z rodziny fioletów i to nawet te rozbielone, liliowe, niemal (o zgrozo!) różowe). W efekcie nabyłam 20 dkg cieniutkiej włóczki w kolorze hmm, błękitnego lodu bym powiedziała. Włóczka czeska Elian, 65% moheru, 35% akrylu (wiem, wiem, niektórym już się zjeżyły włosy na karku, ale to jest naprawdę mięciutka włóczka, klnę się na wielbłąda mojej babki ;-) Chyba nigdy jeszcze nie nosiłam takiego koloru, ale bardzo mi się podoba. Zielenie chyba zaczynają odchodzić w zapomnienie.
Sweterek z tego będzie, jako rzekłam, ażurowy (wzór się nazywa "pióra"), wiązany "na zakładkę", niedługi i z szerokimi rękawami chyba - całość pierzasto-niebiańska, więc nadałam mu roboczą ksywkę "błękitny anioł". Teraz tylko znaleźć lub kupić wywrotkę wolnego czasu i mogę się zająć drutowaniem ;-P
PS: Pliska do gołębiego nadal "się robi".

poniedziałek, 14 stycznia 2008

nadobna Giselle

Od dłuższego czasu zachwycam się pomysłami Marnie McLean z Marnie talks. Jej projekty zawsze są zwiewne, zmysłowe i kobiece oraz oryginalne. Jedno z ostatnich dzieł Marnie dosłownie zaparło mi dech w piersiach - przepiękna Giselle, inspirowana wyraźnie dawną modą, pełna gracji. Po prostu musiałam mieć ten wzór :-) Wysupłałam więc całe 7 dolarów z kieszeni i nabyłam go na Stitchdiva. Już się nie mogę doczekać, żeby zacząć pracować nad Giselle - najpierw jednak czeka mnie równie przyjemny etap - trzeba znaleźć odpowiednią włóczkę :-)

niedziela, 13 stycznia 2008

cierpienia (już nie tak) młodego Wertera...


Chyba pobiję własny rekord w tempie kończenia jednego swetra. Gołębi jest już zrobiony, napięty, zeszyty i czeka na plisy. Robie te plisy chyba już drugi tydzień - prawda, że dużo czasu na to nie mam, ale czy wy wiecie JAK długo się drutuje pliskę szerokości 3 cm, która ma mieć ponad 2 m długości?... stanowczo za długo ;-) Mam jednak nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę się już mogła pochwalić "gotowym produktem".

środa, 9 stycznia 2008

nowy rok, nowa miłość...

... robótkowa, ma się rozumieć ;-) Przeglądałam ostatnio (znów!) nieocenioną stronę Garnstudio, wydającego robótkowe czasopismo DROPS i znów się zakochałam - oni mają takie proste, ale piękne wzory, bez zadęcia, bez zbytniej frymuśności - takie do założenia na co dzień, a mimo to oryginalne. Moja najnowsza miłość wygląda tak:


Jak piszą sami projektanci: "Wspaniały kardigan, który naprawdę pasuje do wszystkiego". I czegoś takiego mi właśnie trzeba. Teraz muszę tylko jeszcze znaleźć odpowiednią włóczkę, bo chcę, żeby to było coś delikatnego, cienkiego, subtelnego, kobiecego.
Przy okazji: gołębi sweterek niemal gotów - zostało mi kilka rzędów rękawa i zeszycie.

niedziela, 6 stycznia 2008

chyba zapadam w sen zimowy...


Zimowa przerwa -
Żadnych talentów
Więc żadnych grzechów.
Issa (1763-1827)

czwartek, 3 stycznia 2008

Nowy rok zaczyna się prujkami ;-)

Ale ten czas leci, dopiero co święta, a tu już pierwszy tydzień nowego roku mija. Na drutach wciąż mam gołębią włóczkę. Najpierw długo myślałam, co z niej zrobić. Później zdecydowałam się na wzór nieocenionej Ysoldy - Arisaig, która prowadzi też bardzo urokliwy blog. Skończyłam już nawet przód i tył i zaczęłam rękaw, kiedy stwierdziłam, że zupełnie mi ten duży ściągacz nie pasuje. Więc sprułam wszystko i zaczęłam od nowa. I teraz to jest Arisaig, ale z innymi rękawami, bez ściągacza i bez ażuru. Czy to można jeszcze uznać za wzór Ysoldy? ;-)
Na zdjęcia przyjdzie wam jeszcze trochę poczekać, bo zdołałam dotychczas odrobić przód i większą część tyłu tylko.