środa, 21 listopada 2007
w gołębiej szacie
Ostatnio przegrałam na allegro aukcję na piękną włóczkę w kolorze morskiej zieleni. Głupio przegrałam, bo nie zostałam przelicytowana - po prostu mój automatyczny snajper nie zadziałał. Było jasne, że jakoś muszę się pocieszyć ;-P Dziś wpadłam do centrum miasta, zajrzałam do ulubionej pasmanterii, kupiłam materiał na poszewki do poduszek i nici w sklepie z tkaninami, ale nie miałam jeszcze odwagi kupować czegokolwiek na inne cele - zaczniemy od rzeczy prostych. Odkryłam przy okazji inną pasmanterię z świetnym wyborem włóczek. I mój wzrok przyciągnęła cudna włóczka - mieszanka wełny (ok. 70%) z akrylem - cudownie jedwabista i miła w dotyku. A do tego ten kolor - jakby zapożyczony od miejskich gołębi - różne odcienie szarości z kroplą bardzo jasnego błękitu. Prześliczna i musiała być moja. Cena nawet nie zawrotna - 12,80 zł za 100 g. Do domu wróciłam więc z pięcioma motkami. I już mnie ręce świerzbią, żeby coś z niej zrobić. Ale nie dziś - bo dziś będę robić niespodziankowy hendmejd dla Gosh :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Gosh jest przerażona bo Herbi mówi że we flakach robi... i się teraz Gosh boi tego hendmejda... jesuuu ale składnia to mi wyszła piękna :)
będzie hendmejd z flaków ;-P guziki w osłonce jednym słowem..
gotycki taki znaczy się ;-P
Oh, Herbi, a ja tu Cie w ukryciu podziwiam za te ze tak pieknie sie powstrzymujesz przed nowymi zakupami... a Ty tak po prostu idziesz bezwstydnie do pasmanterii i kupujesz taka sliczna wloczke ze az zazdrosc czlowieka bierze ....
:-PPP w psychologii to się chyba nazywa kompensacja ;-)
Prześlij komentarz