wtorek, 29 września 2009

zmiany, transformacje...

Nie da się ukryć, że blog leży i kwiczy. Nie mogę się skupić na żadnej pracy robótkowej ani artystycznej - zaczynam i rzucam, ciągle coś mi nie pasuje - to chyba najlepszy przykład, że kiedy umysł niespokojny, dusza się wyrazić nie umie ;-) A umysł niespokojny bardzo ostatnio - czuję, jakbym się przeobrażała w innego człowieka, przebywanie z własnymi myślami zajmuje mi mnóstwo czasu - układam sobie w głowie, sortuje spostrzeżenia, staram się jakoś skompletować duchowe puzzle. Wszystkich, którzy posyłają mi gromy, bo nie odpowiadam na maile bardzo przepraszam - odpowiem, obiecuję, ale jak złapię równowagę. Przeczytałam ostatnio tę książkę - nie zgadzam się z wszystkimi tezami, ale całość bardzo inspirująca - powoli zaczynam upraszczać swoje życie. Poza tym rzuciłam ostatnio mięso - tak, ja smakosz- mięsożerca przestałam gustować w padlinie. Dlaczego? Hmm - chyba głównie ze względów etycznych. Ostatnio ilekroć jadłam coś, co przedtem żyło swoim świadomym życiem miałam dojmujące poczucie, że tylko przypadek sprawił, że to jakaś część świni albo krowy, a nie na przykład któregoś z moich ukochanych kotów. Bo gdybym żyła w Chinach na przykład, to dlaczego nie, mógłby być i kot. No i jakoś odeszła mi ochota na mięso. Nie - nie nazwałabym się wegetarianką, nie wiem nawet jak długo ta faza potrwa, ale póki co mięso u mnie w domu zjadają tylko koty i Smok. Ja natomiast zagustowałam ostatnio bardzo w wędzonym twarogu, oleju rydzowym, soczewicy w różnych postaciach i świeżych sokach owocowo-warzywnych wyciskanych przez moją wierną sokowirówkę.
Jak widzicie różne dziwne rzeczy się ze mną dzieją i jeśli macie poczucie, że was zaniedbuję, to bardzo przepraszam - ciągle jestem "under construction" i to dlatego ;-)

10 komentarzy:

sekutnica pisze...

bez miesa, ojej .... a co z rybami?

Fiubździu pisze...

Zastanawiałam się, co się z Tobą dzieje. Nawet Khatira mnie pytała czy coś wiem, co u Ciebie, bo się nie odzywasz.
Jeśli chodzi o wegetarianizm to ja się nie wypowiem, uzupełniaj sobie tylko wit. B12.
Polecam cieciorkę, do której zapałałam głęboką miłością i wsuwam ją na "sucho".

Anonimowy pisze...

Bardzo zaciekawiłaś mnie tą książką...z pewnoscią przeczytam :D mam tylko nadzieję, ze po lekturze nie pozbędę się wszystkich włóczek... ;)

Kath pisze...

Ha, mam poniekąt to samo chociaż nie tak samo. Trzymam kciuki :)

polkaknits pisze...

Byłam przekonana, że wcześniej zrezygnowałaś z mięsa...Tak trzymaj! Od ponad pół roku nie jem nic co wcześniej miało rzęsy i popieram Cię bardzo! W ten sposób robisz coś naprawdę dobrego! Poza tym cera się poprawia:) a i z wagą u mnie lepiej. Ostatnio zainteresowałam się jeszcze kosmetykami a testami na zwierzętach, składnikami odzwierzęcymi w nich zawartymi. Wiesz w ilu kosmetykach jest np. gliceryna? Nie zawsze z roślinek...Nie jem świnek, nie chcę się nimi smarować! Pozdrawiam serdecznie!

effcia pisze...

a ja myślałam ,żeś wegetarianka, tak mi jakoś pasowało do całości :)


wegetarianką jestem prawie dwie dekady, choć przyznaję, że po 10 latach sięgnęłam po rybki.

maroccanmint pisze...

Herbatko, też tak mam od dłuższego czasu - mięso jadam tylko czasem, bo lekarz kazał (skłonności do anemii)
Więc soczewica, cieciorka, mnóstwo warzyw, razowa mąka do wszystkiego. Odstawiłam kawę i słodycze, porządkuję dom z nadmiaru rzeczy, rewiduję poglądy i generalnie coś się we mnie dzieje...

Herbatka pisze...

seku - spokojnie - zrobimy to sushi, dla mnie może być jakieś maki w wersji wege - też pyszne :-)
Fiubzdziu - też lubię cieciorkę i to nie od dziś ;-) A że nie jestem weganką, to niedobór wit. B12 mi raczej nie grozi (jem sery i produkty mleczne).
Sprężyno - naprawdę polecam, przecież proste życie nie oznacza wyrzucenia wszystkiego z domu ;-P
Kath - trzymam za ciebie kciuki i za to żebyś też powróciła do blogowania :-)
CU@5 - prawie wszystkie kosmetyki od dawna robię sama i to głównie na bazie olejów roślinnych i innych substancji pochodzenia roślinnego (olejek z jojoby jest mrrrrrr dla mojej skóry)
Effcia - ja nie wiem, czy się na ryby kiedyś nie skuszę, ale na razie na mięso nie mam ochoty
Maroccanmint - może coś wisi w powietrzu, że my tak równolegle "zaskoczyłyśmy" ;-)

Herbatka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
maroccanmint pisze...

Wiesz, Herbatko, u mnie to tak już od dawna, ale falami - czasem mocniej, a czasem się przyczaja we mnie ten popęd do zmiany w zyciu. W każdym bądź razie - oczyszczanie się ze zbędnych bagazy uprawiam odkąd wprowadziliśmy się po remoncie do mieszkania - i jest mi lepiej, lżej. Pilnuję wydatków, uporządkowałm papiery, przejrzałam książki i ubrania i ciągle odkrywam coś, czego bym nie chciała mieć ze sobą w zaświatach ;-) A skoro nie, to po co mi?
I tylko robótek to jeszcze nie dotyczy - chociaż... czy wybranie kilku konkretnych dyscyplin i nierozdrabnianie się na różności nie jest w pewnym sensie pozbyciem się balastu?