wtorek, 8 września 2009

Bleeee

Wychodzi na to, że wszystko dąży do zdemotywowania mnie do robótek. Wczytałam się dokładniej w opis płaszyczka z kwiatami i się okazało, że one wcale nie są wrabiane, lecz wyszyte ;-P Faktycznie, ma to sens, bo wzór jest na tyle skomplikowany, że wrabianie byłoby niemal niemożliwe, raczej by trzeba stosować technikę żakardu, a ja nie mam ochoty, by rękawy były miejscami grubsze od nitek prowadzonych na tyle. Tak, czy inaczej powstał rękaw płaszcza i okazało się, że włóczka ecru słabo się nadaje do wyszywania, jest za gruba, a po rozwinięciu nitek za mocno skręcona i haft nie wygląda ładnie. Pozostaje mi więc poszukać innej, a w tzw. "międzyczasie" drutować dalej. Trochę to podkopało moje chęci. W dodatku po obejrzeniu szalowego szału na blogach też mi się zachciało koronkowego, leciutkiego cuda na ramiona - padło na Szeherezadę, bo Kath słusznie kiedyś zauważyła, że jest bardzo w moim, orientalnym stylu. Wybrałam sobie śliczna włóczkę Adriafila w Zamotane i... Ula poinformowała mnie, że będzie dopiero za dwa tygodnie, bo czeka na dostawę. Maszyna do szycia też jeszcze w naprawie i jak tu wykorzystać tę odrobinę luzu, jaką mam ostatnio?

2 komentarze:

Brahdelt pisze...

Rzeczywiście, komplikacje... Może książkę poczytaj chwilowo? *^v^*
Albo zacznij kompletnie nowy projekt, znienacka, wbrew zdrowemu rozsądkowi, idź do pasmanterii i kup pierwszą włóczkę, jaka Ci się spodoba! ~^^~
Tak przy okazji, czy dostałaś moją przesyłkę z pastą Tom Kha Gai i płytką cd? Wysyłałam już dawno temu...

lazy daisy pisze...

No jak to jak wykorzystać? Chodzić do lasu na spacery z zillsami, miziać koty i gotować jakieś fajne rzeczy... a, jeszcze możesz książki czytać :) A jeszcze możesz mi trochę tego luzu odpalić :)