czwartek, 12 maja 2011

co tam, panie, u Herbatki?

Jakby się ktoś pytał, co u mnie, to zawodowo zajmuję się ostatnio tłumaczeniem kolejnego kryminału pewnego niemieckiego autora - dość niecodziennego, ale ciekawego. A poza tym zajmuję się tym:


a także tym:


oraz tym:


i tym:


no i nie zapominajmy o tym:


Tak tak, szyję kostiumy do tańca namiętnie, a gdy już mam chwilę wolną, to tańczę:



Moje dłonie nie dotykały szydełka od daaawna, druty nawet udało mi się pochwycić, bo w ramach porządków w zapasach włóczkowych odkryłam przyjemny, malinowy moher i chciałam z niego wyczarować taki "owijacz" ze starego numeru Rebbeki:


Sorry, ale lepszego zdjęcia nie mam. Udziergałam z 30 centymentrów i na więcej nie mam czasu, może i dobrze, bo robótka jakby nie na tę porę roku. Odkryłam też parę nowych modeli, w których się zakochałam, jednak przy moim obecnym planie dnia, to może w przyszłej 10-latce ;-P
Trzymajcie się, do następnego.

PS: Kompletnie zapomniałam - po miesiącach wesołej prokrastynacji wreszcie udało mi się uruchomić stronę internetową mojego zespołu - jest tutaj. Mamy też swój profil na Facebooku, polubcie, jeśli macie ochotę ;-)

1 komentarz:

Anna Segit pisze...

Boskie te spódnice.
Na razie tylko oglądam stroje i filmy, wzdycham do nich i nie mogę się doczekać, aż ruszy nowa grupa ATS u Yolandy.
Pozdrawiam