sobota, 13 marca 2010

A zielone kciuki wciąż swędzą..


Niemcy i Anglicy mają takie powiedzenie, że ktoś ma zielone kciuki, czyli, że rośliny go/ją lubią i pod jego/jej opieką rosną wyjątkowo pięknie. Moje zielone kciuki trochę kazały na siebie czekać, ale w końcu złapałam bakcyla - od lat marzę o ogrodzie, w którym mogłabym mieć warzywa, zioła (dużo), kwiaty i kącik do medytacji w stylu japońskim. Przy moim mieszkanku w bloku o coś takiego trudno, a kupienie ziemi i jeżdżenie "na działkę" raczej nie dla mnie - i tak mam niewiele czasu, często wyjeżdżam to tu to tam, a ogród bez troskliwej opieki podupada. Z tych samych powodów od paru lat mój balkon świeci pustkami - jest bardzo słoneczny i rośliny udają się tylko wtedy, gdy latem są podlewane co najmniej dwa razy dziennie. Kiedyś miałam na to czas i swego czasu mój balkon wyglądał jak dżungla, gdy ozdobna fasola wybujała niczym liany, opanowując wszystkie ściany, a na jesień zawiązując strąki wielkości bananów (naprawdę :-) Później porwały mnie inne pasje i roślinki na balkonie notorycznie usychały. Postanowiłam, że w tym roku będzie jednak inaczej - tylko muszę podejść do tego z głową. Kreatywność ludzi kochających zieleń, a nieposiadających do dyspozycji dużych przestrzeni jest godna podziwu. Wystarczy wpisać w Google hasło "vertical garden" lub "living wall", a można obejrzeć prawdziwe cuda. Na przykład:
- ogród warzywny zrobiony w organizerze na domowe kapcie i buty
- różne pionowe ogrody
- okienne farmy
- mnóstwo zwariowanych pomysłów na pionowe ogrody i tym podobne.
Może się kiedyś tak rozwinę, teraz jednak potrzebuję praktycznego i prostego rozwiązania - i znalazłam je - jest tanie, ekologiczne i efektywne - chodzi o samonawadniające się doniczki z plastikowych butelek Genialne rozwiązanie i takie właśnie mam zamiar zastosować na moim balkonie. Wiem, że recyclingowane butelki nie wyglądają pięknie, ale i na to można coś zaradzić - widziałam takie butelki w dzierganych osłonkach, zawsze też można znaleźć jakieś vintagowe pudełko lub skrzynkę i włożyć je w nie. Jestem dobrej myśli i dziś mam zamiar wysiać nasiona - na początek zioła i drobnolistne sałaty. I niech zielone kciuki zadziałają :-)

5 komentarzy:

sekutnica pisze...

A nad antykociością pomyslalas?

Herbatka pisze...

Właśnie pionowe ogrody rozwiązują ten problem :-) Stanisław ziół nie tyka, więc mogą stać spokojnie (ew. wisieć niżej), a sałatę wywieszę w skrzynce na kwiaty po zewnętrznej stronie balkonu - to kotów nie interesuje. Póki roślinki będą małe, będę je trzymać w szklarence (mam taką małą, zamykaną, koty mogą sobie pooglądać zieleninę przez szybkę ;-P

Brahdelt pisze...

Bardzo to sprytne, będę Ci kibicować, bo ja przez zimę ususzyłam prawie wszystkie domowe roślinki, nie ma zielonych palców, oj nie...

halifaxus pisze...

Rewelacja!! Dzięki, że podzieliłaś się tym odkryciem. Zaczynam zbierać butelki i może i mi w tym roku uda się plantacja ziół na balkonie.

Sylwia

Ula Zygadlewicz pisze...

Rewelacyjne pomysły! Trzymam kciuki z Twoje zielone kciuki ;)