poniedziałek, 10 maja 2010
Barcelona tekstylno-muzealna
Drugiego dnia pobytu w Barcelonie wybrałyśmy się do Disseny Hub Barcelona – pod tą dziwną nazwą kryje się centrum kulturalne zajmujące się wszystkim tym, co mieści się w modnym obecnie, angielskim słowie „design”. W wymiarze praktycznym są to trzy muzea mieszczące się w przepięknym pałacu de Pedrabels. Sam pałacyk to istna bombonierka (projektu Gaudiego oczywiście), ślicznie odrestaurowana, z dopieszczonym ogrodem, z którego nie chciało się wychodzić. W środku znajduje się Muzeum Ceramiki, Muzeum Sztuk Użytkowych oraz to, co interesowało nas najbardziej: Muzeum Tekstyliów.
Na pierwszy ogień poszło Muzeum Ceramiki, z kolekcją, która zajmowała chyba najwięcej miejsca w pałacyku. Zafundowano nam podróż od średniowiecza, aż po współczesną ceramikę. Sporą cześć zbiorów stanowią średniowieczne kafle i naczynia, o wyraźnych wpływach arabskich. Jest też dział, w którym ceramika etniczna porównywana jest z dziełami Miro i Picassa. Współczesne obiekty ceramiczne mnie rozśmieszyły, bo zupełnie nie przypominały przedmiotów wykonanych z gliny, raczej przydepnięte kartony, rośliny, skały – ciekawy zabieg, bo mój umysł buntował się i nie chciał przyjąć do wiadomości, że to ceramika. Podziwiałam wszystko trochę na ślepo, bo obszerne informacje dostępne były tylko w języku hiszpańskim, którym nie władam, a komentarze po angielsku były bardzo skąpe lub w ogóle ich nie było. Syciłam więc oczy pięknem i kolorami i starałam się uchwycić co ładniejsze eksponaty na zdjęciach. Fotorelację z wizyty we wszystkich muzeach znajdziecie tutaj.
Drugim muzeum było Muzeum Tekstyliów. Na stronie internetowej zapowiadano, że stała kolekcja obejmuje historyczne suknie, biżuterię, akcesoria oraz hafty i koronki. Na miejscu okazało się, że (chyba) ze względu na szczupłość miejsca, ekspozycja stała została usunięta i zastąpiono ją czasową wystawą pt. „Dressing the body”. Nie pożałowałyśmy, ponieważ wystawa ta miała bardzo ciekawą koncepcję, a eksponaty przedstawiono w nietuzinkowy sposób. Autorzy skupili się na przedstawieniu, w jaki sposób moda zmienia sposób w jaki postrzegamy własne ciało i jak ludzkie ciała były modyfikowane i często deformowane by sprostać wymaganiom mody. W ciemnych pomieszczeniach po jednej stronie podwieszono podświetlane tablice z informacjami, po drugiej umieszczony szklane witryny z przykładami strojów z omawianej epoki, wszystko uzupełniono o elementy multimedialne. Bardzo to było ciekawe, ale niestety nie sprzyjało robieniu zdjęć (nie wolno było używać lamp błyskowych ze względu na wiek strojów, dlatego fotografie, które zrobiłam nie są zbyt atrakcyjne, ale musicie mi uwierzyć, że oryginały były). Ilustracji przedstawiającej, jak XIX-wieczne gorsety deformowały i przesuwały narządy wewnętrzne nie zapomnę już chyba nigdy ;-P Jeśli będziecie w najbliższym czasie w Barcelonie koniecznie wybierzcie się do Muzeum Tekstyliów.
Po chwili kluczenia korytarzami pałacu znalazłyśmy także Muzeum Sztuk Użytkowych. Muszę powiedzieć, że miało równie ciekawą kolekcję, jednak byłyśmy już nieco zmęczone oglądaniem poprzednich wystaw i dlatego najmniej z tego zapamiętałam. Przypominam sobie olbrzymie, secesyjne łoże w kształcie kadłuba statku, dziwaczny secesyjny sekretarzyk, minimalistyczne i piękne projekty art deco, niezwykłe skrzynie i kufry z czasów średniowiecza, z malowanymi miniaturami, ukrytymi szufladkami, obite skórą wytłaczaną w niezwykłe wzory.
Ani się obejrzałyśmy, a w Palau de Pedrabels minął nam niemal cały dzień. Niestety wy będziecie musieli zadowolić się tylko marną dokumentacją obrazkową mojego autorstwa, albo wybrać się do Barcelony i samodzielnie zobaczyć te cuda.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
I niech mi kto powie,że dla sztuki nie traci się głowy :)
Dziękuję za fotorelację - oglądałam z wielką przyjemnością.
Umiesz pięknie opowiadać.Dzięki.
I znów mnie ciarki przeszły od tych wszystkich pięknych rzeczy :)
sama tam bym chciała byc cudowne rzeczy do poglądania a zdjęcia super wyszły strojów również pozdrawiam
Jak dobrze poczytać! Tak się cieszę Twoją wycieczką i Twoją radością, że to aż dziwne... chyba raczej powinnam zazdrościć? ^^
Czekam w każdym razie na dalszą relację. I więcej o Pani Caroleenie, bardzo proszę ;-)
Prześlij komentarz