środa, 10 sierpnia 2011

Całkiem ciepłą jesień mamy tego roku, prawda?

Bo lato to z pewnością nie jest ;-) Podczas wojaży wymokłam, wymarzłam i generalnie aura mnie sponiewierała, ale za to poznałam mnóstwo świetnych ludzi, wytańczyłam się, zrobiłam certyfikat instruktora ATS, zwiedziłam kilka ciekawych miejsc i zebrałam parę wspomnień, które na pewno zachowam na dłużej. Tym czasem skończył się remont łazienki, trochę odpoczywamy od chaosu, pyłu, hałasu oraz innych "atrakcji" i niedługo przystąpimy do etapu drugiego, czyli renowacji kuchni. Czekam na to niecierpliwie, bo szykuje się tam dla mnie kącik krawiecki z prawdziwego zdarzenia, a plany dotyczące szycia mam ambitne. Dodatkowo mój apetyt podsyciła pewna bardzo życzliwa osoba, która podarowała mi 7,5 kg starych roczników Burdy (lata 2003-2005 chyba). Teraz siedzę, oglądam, ślinię się i wymyślam ;-)


Wracając do aury, to ostatnio jest tak beznadziejna, że nawet zachciało mi się wrzucić coś grubszego na druty. Padło na piękną, ręcznie farbowaną wełnę, która przywiozłam w zeszłym roku z Barcelony. Ma niezwykłą barwę, składającą się z różnych odcieni szmaragdu i morskiej zieleni i jest bardzo gruba. W pierwszym porywie zrobiłam z niej "Shalom", ale okazało się, że przy tej grubości ten wygodny sweterek zamienił się w zbroję ;-P Leżał taki smutny w szafie i się marnował, więc w weekend chwyciłam za druty nr. 7 i najprostszym sposobem, ściegiem patentowym wydziergałam z "Shaloma" przytulny szal. Taki bardziej na zimę, albo ostatnie bardzo wietrzne dni. Zamierzam go "pożenić" z ubraniami w kolorze bakłażana, bo bardzo ostatnio podoba mi się taki zestaw kolorystyczny.


Wybaczcie totalnie przepalone zdjęcia, ale dziś był wyjątkowo pechowy dzień - światło kiepskie, nadworny fotograf w pośpiechu nie zauważył, że przesunął się jeden z regulatorów w aparacie i wszystkie zdjęcia zrobił w małej rozdzielczości, a gdy się zorientowaliśmy nie mieliśmy już siły ani czasu na kolejną sesję.


Gdyby ktoś się zastanawiał, co się dzieje z moimi włosami, to spieszę donieść, że postanowiłam dołączyć do "Renegreys" - kobiet, które przestały się przejmować stereotypami i z dumą noszą naturalne, siwe włosy. Nie wiem jak długo wytrzymam, bo moja siwizna mi się podoba, ale faza przejściowa jest dość frustrująca (te odrosty na tle ciemnej reszty), a obcinać włosów nie chcę. Trzymajcie kciuki, to może wytrwam ;-)

6 komentarzy:

Jadzia pisze...

Widzę , że w prawdziwą jesień wejdziesz z pięknym szalem.
Co do włosów , nie zauważyłam. Dopiero tekst zwrócił moją uwagę. Może jestem mało postępowa ale ja farbuję włosy. Wydaje mi się , że siwizna dodaje lat. A jeszcze tego nie chcę. Może kiedyś. A jestem zdecydowanie starsza od Ciebie. Pozdrawiam.

Brahdelt pisze...

Zgadzam się z tytułem wpisu, tylko ciekawe, kiedy w takim razie w tym roku spadnie pierwszy śnieg?...
Szal w pięknym kolorze i podoba mi się, z jakim kolorem bluzki go pokazałaś, lubię takie zestawienia. Też zaczynam od kilku dni myśleć o jesiennych dziergadełkach, chodzi mi po głowie ponczo.
Włosów nie zauważyłam, może dlatego, że spięte. Ja niedawno znalazłam siwy włos na mojej skroni, muszę przyznać, że wieloletnia tresura stereotypami spowodowała, że dziwnie się poczułam.

Anna pisze...

nie ma sprawy trzymam kciuki mocno i koniecznie pokaż efekt końcowy to może pójdę w Twoje ślady ;) chociaż tak prawdę mówiąc to gdzie Ty masz tą siwiznę?

Amanita pisze...

Ja nie mam nic przeciwko siwiźnie... uważam, że niektórym kobietom nawet z nią ładniej niż bez- dodaje to takiego rustykalnego nastroju, jak praprapraprababcie naszych babć- kiedy każda kobieta nosiła suknie, kiedy mężczyźni ustępowali miejsca i puszczali przodem. Kiedy mówiono "panienka pozwoli" a nie "du..., laska...".
Naprawdę niektóre kobiety są bardziej kobiece z siwymi pasmami- nawet sto razy bardziej niż nowoczesne blondyneczki na czerwonych szpilkach w markowych okularach.

Pozdrawiam gorąco :* bo ostatnio się to przyda.

AnaYo pisze...

Rzeczywiście aura niezbyt sprzyjająca, toteż szal jak najbardziej na miejscu. Nawiasem mówiąc chciałoby się rzecz „deszczową mamy jesień tego lata”

chmurka pisze...

Piękne kolory, dobrze że zdecydowałaś się przerobić sweterek , bo gdyby taka piękna włóczka zalegała w szafie to szok. Pięknie Ci w tym szaliku :)