wtorek, 2 czerwca 2009

już za chwileczkę, już za momencik


Znacie te złośliwości losu, kiedy bardzo potrzebujecie wolnego czasu, a tu akurat wszystko się wali i pali? Miałam nadzieję, że po zakończeniu szału przedwystępowego i maratonu krawieckiego będę mogła ze spokojem zająć się robótkami i w ogóle wyluzować, Nic z tego - rozwiązał się worek z pilnymi sprawami i gonię w piętkę, jak zwykle ;-/ A przyznaję, że mały urlop przydałby się bardzo (inna sprawa, że pogoda taka, że człowiek nie ma ochoty nosa z domu wyściubiać). Bardzo się starałam wykończyć Violet w weekend, ale do końca mi się nie udało. Zeszyłam wszystko oprócz jednego rękawa, który udało mi się również wydziergać do końca, a wczoraj skończyłam jego naciąganie. Przyszyłam również 19 (sic!) maluteńkich guziczków, którym prawie udało się wykończyć mnie psychicznie. Uwielbiam małe guziczki w dużych ilościach, jak przy XIX-wiecznych sukniach, jednak przyszywanie tego draństwa powinno być stosowane jako kara za ucieczkę z koszar, czy coś w tym stylu ;-P W każdym razie zostało mi wszycie ostatniego rękawa, obrębienie dekoltu i listew guzikowych ściegiem rakowym i wyszydełkowanie kwiatków oraz przyszycie ich wokół dekoltu. Mam nadzieję, że uda mi się na to wygospodarować godzinkę dziś wieczorem i że jutro zrobię jakąś sesję foto. Przymierzałam już taką niekompletną Violet i zapowiada się bardzo ciekawie. Na zdjęciu oczywiście widzicie dziwaczne kolory, bo pogoda u nas pod psem i dobre światło w deficycie ;-)
PS: A z zupełnie innej beczki - można już zobaczyć pokaz slajdów z Wieczoru Orientalnego - tutaj.

8 komentarzy:

Kath pisze...

Hyhyhy małe guziczki z duzych ilościach są słodkie ale faceci mogą się przy nich nerwicy nabawić ;)

Herbatka pisze...

he, he - ten sweterek całkiem łatwo zdejmuje się przez głowę ;-)))

Kath pisze...

A nie zaistnieje ryzyko naciągnięcia się wówczas? ;) Człowiek tutaj chucha i dmucha...

Fiubździu pisze...

Przy większych i w mniejszej ilości dostaję białej gorączki ;)

Zdjęcia przepiękne! Przeżyłam szok jak zobaczyłam w Twoim nosie kolczyk. Po chwili oprzytomniałam i stwierdziłam, że to musi być atrapa :)

Herbatka pisze...

Kath, to dobrej jakości, wytrzymała bawełna jest ;-) Poza tym w trosce o dziergadełko mogę sama uwodzicielsko i bardzo powoli (bardzo ;-P)
Fiubździu, oczywiście, że atrapa, ale żałowałam, że nie mogłam nigdzie kupić prawaidzie tribalowego wielkiego kółka, z łańcuszkiem monetkowym, zatykanym za uchem ;-PP

magii66 pisze...

Jestem pod wrażeniem. Czy Wy dziewczyny te wszystkie stroje naprawdę same szyjecie? Masz ciekawa pasję, ale chyba też kosztowną.
Violet już mi się podoba. Czekam z niecierpliwością na sesję zdjęciową.

Fiubździu pisze...

ostatnio na ebay'u gdzieś widziałam takie kółka, ale nie podam linka, bo tyle tego oglądam, że sama nie wiem gdzie to było dokładnie 0_0

Herbatka pisze...

Naprawdę same szyjemy te stroje, bo polski rynek odzieżowy w tej kwestii nas nie rozpieszcza, a zagraniczne drogie. Pasja jest kosztowna, jak każda - akurat na stroje nie wydaję zbyt wiele, wbrew pozorom.
Fiubździu, ja wiem, gdzie kupić takie - ale trzeba sprowadzać z Indii i nie miałam już czasu.