
…to wymyśliłam taki szybki projekt – po skończeniu Tribalowego Marzenia zostało mi jeszcze trochę grafitowej wełny – za mało na sweterek, za dużo, żeby zalegało w szafie, więc postanowiłam wydziergać sobie z tego taki zimowy zestaw szalik + czapka. Ozdobiłam je podobnymi, haftowanymi wzorami, co kardigan. Czapka miała być trochę obszerniejsza, ale włóczki już nie starczyło. Zestaw bardzo dobrze się sprawdza i lubię go nosić z odkrytym na nowo, czerwonym płaszczem.
Teraz pewnie będzie dłuższa przerwa, ponieważ w ramach kończenia zaległych projektów postanowiłam doprowadzić do końca coś, co jest moją plamą na honorze. Pamiętacie wiktoriański obrus dla Scarbee? Miał być gotowy na jej ślub. Beneficjentka była tak wielkoduszna, że wybaczyła mi poważną obsuwę w realizacji, ale rocznica ślubu minęła pod koniec zeszłego roku, a obrus dalej w lesie, że się tak wyrażę. Ostatnio staram się codziennie wyszydełkować choć jeden element i mam nadzieję, że Scarabee wreszcie otrzyma prezent, na który czeka wieki całe.
Nawiążę jeszcze do mojego wyzwania – akcja „2012 km w 2012” rozwinęła się bardziej, niż mogłam o tym marzyć. Grupa facebookowa ma już 27 członków i działa naprawdę prężnie sądząc po doniesieniach, ile ludzie robią codziennie kilometrów na własnych nogach. Tutaj na blogu też kilka osób zgłosiło swój akces. Jeszcze małe uściślenie – uzgodniliśmy, że będziemy także uznawać kilometry zrobione na rowerze (normalnym lub stacjonarnym), ale dzielimy je na pół, ponieważ rower wymaga jednak nieco mniejszego wysiłku, a jeśli używamy tradycyjnego, to czasem też przestajemy po prostu pedałować. Uwzględniamy także tylko połowę kilometrów zrobionych na orbitreku (crosstrainer/maszyna eliptyczna) – tutaj to ja argumentowałam za takim rozwiązaniem, ponieważ zauważyłam, że na orbitreku w ciągu pół godziny przebiegam dwa razy więcej kilometrów, niż podczas biegania po parku. Jeśli korzystacie z innych maszyn typu bieżnia, stepper, to też możecie zaliczać wyrobione na nich kilometry (w całości lub w części, pozostawiam to waszej ocenie – w końcu nie chodzi o to, byśmy się wzajemnie pilnowali). Nie zliczamy kroków w czasie tańca, jogi, pliatesu itd. Liczą się tylko takie aktywności, które w swojej istocie polegają na chodzeniu lub bieganiu.