wtorek, 11 marca 2008

o miłych niespodziankach, leżakowaniu i niemocy absolutnej ...

Wiem, wiem, nic sie nie odzywam - ale przesilenie wiosenne dopadło mnie bezlitośnie jak głodny rekin i zamiast robić cokolwiek pożytecznego tłukę się po domu lekko otumaniona ;-) Zdjęć Błękitnego Anioła nadal nie ma, w prawdzie pogoda się zrobiła, ale mój nadworny fotograf wybywa rano i wraca, jak się już szarówka robi, więc nie ma jak mnie sfocić, a próby samodzielnej sesji z samowyzwalaczem przyniosły efekt w postaci czegoś w rodzaju Blair Witch 3 ;-P Z kolei sam sweterek powieszony na wieszaku wygląda nijako i też na zdjęciach nie wychodzi dobrze.
Poza tym jestem w robótkowej rozsypce - zaczęłam robić próbki do owijanego sweterka, ale ten moher jakoś tak niezbyt pięknie wychodzi we wzorze proponowanym w instrukcji i się zniechęciłam. Pomyślałam sobie, że ciekawie by się prezentował w jakimś ładnym ażurze (dziwnie to słowo wygląda w odmianie ;-), jednak żaden z wzorów, które posiadam mnie nie zadowala. Gdyby jakaś dobra dusza posiadała wzór mocno ażurowego ażuru to ja bym z pocałowaniem ręki wzięła.
Płaszczyk od Laurena utknął na etapie dwa gotowe rękawy i połowa tyłu - głównie z tego powodu, że mam niejakie podejrzenia, że włóczki jednak nie wystarczy - leży i czeka zmiłowania.
Bakłażanowy zeszyty i nadal czeka na moje natchnienie w kwestii haftowania.
Żeby nie było, że u mnie to już w ogóle dolce far niente, to wróciłam do tego pomysłu. Ma już prawie połowę tyłu. Do robótki użyłam włóczki Debbie Bliss, chyba mieszanki bawełny i jedwabiu (niestety etykietę mi wcięło), którą udało mi się kiedyś nabyć niezwykle korzystnie za sprawą nieocenionej Opakowanej. Opis DROPSa jest okropny, chcą żeby to robić na drutach na żyłce, których nie cierpię, więc robię po swojemu i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Mówiąc o Opakowanej:


Wczoraj dotarł do mnie prezent od niej :-) Absolutnie cudny fartuszek - niestety z powodu nieobecności fotografa nadwornego prezentuje też tylko w kawałku i nie na modelce. Jest prześliczny i funkcjonalny i Trysiu - kocham nawet te różowe elementy :-)

2 komentarze:

opakowana pisze...

Do nozek padam.
ptasie domki i rozowosci to tak perwersyjnie - domki draznia kocich a rozowy powinien Ciebie, ale z drugiej strony jest tez kolor czarny, wiec cos za cos ;P
Jak Debbie Bliss to pewnie ta sliskawa bawelna z jedwabiem, w kremowym kolorze co i ja mam i chodze wokol jak jez wedle szczotki i co zaczne z tego robic to od razu pruje - musze natrafic na to COS....
Odkorkowania zycze!

Herbatka pisze...

koci na razie sie ptaszkami nie interesują, a różowy o dziwo mnie nie drażni, bo taki dyskretny. Taką bawełnę z jedwabiem w kremowym to ja tez miałam, wyszedł z tego ładny DROPSowy sweterek, więc ta czarna to może sama bawełna jest? w każdym razie przemiła w dotyku. Życzenia odkorkowania bardzo potrzebne.