Ten blog dryfuje coraz dalej od robótek - no cóż, odzwierciedla to ostatni rozwój moich zainteresowań. Coś się jednak dzieje, postaram się pokazać w weekend, co ;-)
Z nowości - zasypało nas tak jak i resztę Polski - jest pięknie, o ile nie musisz wyjść z domu, ponieważ wtedy palce u stóp odpadają ci niemal natychmiast, a skóra twarzy zamienia się w ołowianą maskę. Ale śnieg piękny, nie powiem.
Koty na zmianę aury reagują z charakterystyczną dla siebie dziwacznością - śpią jak zabite przez pół godziny wtulając się w siebie jak tłuste, zwinięte ślimaczki, po czym przez 15 minut uprawiają "dziki gon" i lepiej schodzić im z drogi ;-P
A ja dziś zachwyciłam się anonimową (dla mnie przynajmniej) tancerką To nie jest taniec brzucha, ani tribal - kobieta używa charakterystycznych dla tribalu figur, ale interpretuje je na własny sposób - jakby współczesna baletnica pokazała tribal "po swojemu". Urzekło mnie w tym tańcu wszystko - mocny przekaz emocjonalny, świadoma rezygnacja ze wszelkich "błyskotek" ("ładnego" stroju, ozdób), poświęcenie refleksji zasadności każdego ruch użytego w tej choreografii, no i oczywiście słodko-gorzka piosenka Cohena. Ładne i wruszające - przynajmniej dla mnie
1 komentarz:
Ja mam tylko jednego, do tego w prążki...na razie chudy bo rośnie. Pewnie utuczy się jak Pulpecja :))))
Prześlij komentarz