poniedziałek, 19 października 2009

Na Zachodzie bez zmian...

Byliśmy z Mańką w sobotę na kolejnych dwóch zastrzykach - w zasadzie wizyta i transport przebiegły bezstresowo w miarę. W sobotę i niedzielę kota nie wymiotowała i nie miała biegunki, za to spory apetyt na gotowanego indyka i rybę. Wczoraj chyba nawet zostawiła jakieś maleńkie "twarde dowody" w kuwecie (nie jestem pewna, bo byłam cały dzień w Bydgoszczy, a Smok się nie fascynuje specjalnie takimi tematami). Wczoraj po raz pierwszy Mantra dostała antybiotyk w tabletce i nie poszło dobrze - Smok był sam, dał ile mógł, ale kot się potwornie ześlinił i chyba połowę tabletki mu wykapało ;-/ Za to dziś rano znów w kuwecie płynnie i raz wymiotowała rano - potem zjadła, wypiła dużo wody i od tego czasu spokój. Ożywiona normalnie, nawet się bawi. Nic - mamy do podania jeszcze dwie tabletki - jedną dziś i jedną jutro - jeśli nie pomoże, to w środę znów wet...

8 komentarzy:

sekutnica pisze...

ja sobie darowalam dawanie Myszce tabletek i chodze do weta na zastrzyki, ale z Myszka nie mam problemow z wychodzeniem. Troche pomarudzi w torbie i tyle, bez ekscesow jakie robi Trusiak...

Brahdelt pisze...

Razem z Rysiem (którego lada dzień też czeka wizyta u weta, bo łzawi mu oko i drapie się w prawe ucho) trzymamy kciuki za Mantrę! Czeka mnie podawanie leków nowemu kotu, pewnie kropelki i maść, ach te nowe doświadczenia w życiu!... ~^^~

Anonimowy pisze...

próbowałaś rozgnieść tabletkę i wymieszać z masłem lub z ulubionym gotowanym kurczakiem? moja kicia daje się na to nabrać , a masło jest na tyle tłuste że kot nawet z futerka je sobie wyliże a razem z nim lekarstwo, a do łapania kota polecam rękawice ogrodowe :)

magbod pisze...

dzieki za info, no to trzymamy kciukasy i ogony dalej za mantrowe zdrowko.

skrzacik & company ogoniaste

sekutnica pisze...

u Mantry to chyba z majonezem mogloby sie dac ...

Herbatka pisze...

No właśnie wszystkie metody zawodzą, bo tabletka jest niesamowicie gorzka, zmieszanie z majonezem lub masłem nie daje rezultatów, kot zaczyna się wręcz pienić i wszystko i tak wypływa, dziś próbowaliśmy podać bezpośrednio do przełyku rozpuszczone w odrobinie wody, kot się mało nie udusił, za to spienił całkowicie, przy okazji zrywając Smokowi połowę skóry z dłoni. Poddajemy się, stres związany z zawiezieniem do weta jest jednak mniejszy i dla niej i dla nas - wiec jutro pakujemy ja do kontenerka i na zastrzyk - bo mordujemy się wszyscy, a efekt jest taki, że i tak nie dostaje odpowiedniej dawki leku :-////

Ula Zygadlewicz ~ Zulka pisze...

Trzymam kciuki. Będzie dobrze!

maroccanmint pisze...

Mocno trzymam kciuki. A moja Igiełka dołącza uzdrawiające mruczenie.