czwartek, 16 kwietnia 2009
wiosenne tęsknoty
Wiosna rozhulała się nam nagle i bierze w posiadanie moją duszę i myśli. Nagle naszła mnie wielka ochota, by zanurzyć palce w wilgotnej, tłustej ziemi, by poczuć ukrytą w niej obietnicę nowego życia, by coś posadzić, zasiać, zaopiekować się czymś kruchym, ledwo zielonym i wypielęgnować to do stanu rozbuchania.
By zanurzyć nos w wonnych płatkach kwiatów jabłoni i wiśni, zamknąć oczy i odlecieć, stać się ulotnym aromatem. By nie zważając na etykietę wpychać sobie garściami do ust świeże truskawki i dopiero co umyte rzodkiewki.
By leżeć na młodej trawie i wypatrywać wśród chmur znajomych kształtów. By wpaść do lasu, zrzucić buciory i gołymi stopami chłonąć cudowną miękkość dywanów z mchu. By obmyć twarz lodowatą wodą ze strumienia.
By pozwolić rozbrykanemu Zefirowi na igraszki z moimi włosami. Atawizmy jakieś się chyba we mnie odezwały :-)
(Wszystkie obrazy, to dzieła J.W. Waterhouse'a, mojego ulubionego prerafaelity)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
tia ... drzewka owocowe juz kwitna ...
Właśnie byliśmy na krótkim spacerze i się "natychałam" :-)) I znalazłam dla Smoka zwyczajowego szafirka nawet :-)) (co roku dostaje ode mnie jednego szafirka, na pamiątkę różnych takich zdarzeń, co miały miejsce 18 lat temu - nie pytaj dlaczego on ode mnie, a nie ja od niego - tak wyszło ;-P
Obrazy piękne rzeczywiście.
i bardzo lubię Twojego bloga :-) bo jest taki urozmaicony. A materiał z poprzedniego wpisu śliczny, ja bym z niego chciała suknię...:)
A mnie się marzą bukiety z obrazów Holendrów. Takie różne, obfite...tajemnicze.
Miło spotkać fankę prerafaelitów. Ja też uwielbiam ich dzieła!!!
Prześlij komentarz