czwartek, 14 maja 2009

kolejny dzień, kolejna spódnica..


Dni ograniczają się ostatnio do pracy zawodowej i towarzystwa maszyny do szycia, z której wyciskam ostatnie poty, by zdążyć na czas z kostiumami dla mojego plemienia. Powstała już moja "dziesięciojardowa" spódnica, wczoraj skończyłam piękną dla Scarabee. Być może materiał wyda się wam znajomy - to moje sari, ale jej było bardziej potrzebne, więc odstąpiłam - choć spódniczka wyszła prześliczna i bardzo mi się podoba. Zaczęłam trzecią spódnicę, tym razem w pięknym odcieniu malachitu. Czekają mnie jeszcze dwie i haremki. Wygląda na to, że stanę się doświadczoną szwaczką ;-)
"Violet" ma przód i tył - może w weekend zacznę rękawy :-)


A niektórzy odpoczywają, ech ;-P

3 komentarze:

Ula Zygadlewicz ~ Zulka pisze...

Jakbym widziała moją kocicę podczas sjesty :) Cierpliwie czekam na "Violetowy" efekt końcowy. Ja nadal walczę z moją malinową bluzeczką...

Brahdelt pisze...

O, tak, koty to potrafią odpoczywać!... *^v^*

Ahrana pisze...

boskie klimaty....
Pokazuj proszę ,te spódnice wszystkie, bo na pewno co jedna to piękniejsza :)