
Skończyłam pas :-) Wykończenie powstawało cztery razy - raz było zbyt wymyślne, raz zbyt proste, raz nie pasowało do reszty, a ostatni raz Smok na mnie popatrzył i powiedział "już wystarczy" ;-P Proszę nie wydziwiać na kolory - pas jest do ATSu, a ten styl rządzi się swoimi prawami, barwy mają być jarmarczne i ludowo pstrokate, a zderzenia kolorów są jak najbardziej na miejscu. Troszkę go uspokoiłam pomponami, bo zastosowanie wszystkich odcieni mogło przyprawić o atak epilepsji ;-P Zamiast tradycyjnych pomponów zrobiłam takie raczej chwosty, żeby nie powiedzieć po staropolsku "kutasiki" (no, niech no google podchwycą to hasło, to mi się tu zaraz jacyś miłośnicy pornoli zwalą ;-P) Z resztą taka mocno wyciągnięta forma lepiej pasuje do bawełny, która nie jest zbyt puchata z natury. Wypróbowałam - chwosty latają w tańcu jak marzenie :-) Zastanawiam się tylko czy samej góry pasa nie podszyć materiałem, bo bardzo elastyczna jest i przy zawiązywaniu na biodrach ciągnie się niemiłosiernie.
W naturze wygląda ładniej, choć wciąż mam niedosyt i poczucie, że mogło być dużo lepiej, więc już nie jestem taka pewna, czy powinnam obdarować nim tę osobą, z myślą o której pas szydełkowałam...

Technika: zasadniczo Irish crochet, zrezygnowałam jednak z tradycyjnego sposobu łączenia elementów, bo jakoś mi to wszystko nie grało. Inspirację stanowiły: mehandi i paisleye :-)