wtorek, 12 lutego 2008

krew nomadów ;-)


Od dawna marzyłam o tym, żeby nauczyć się tańca brzucha, niestety w mojej "metropolii" takich kursów uświadczyć nie było można, a samodzielne próby zrozumienia, o co w tym chodzi przy pomocy kursów wideo też jakoś nie zdawały egzaminu. W końcu jednak udało się - uprzejmie informuję, że byłam już na 2 z 10 lekcji kursu podstawowego i .... kocham to :-)
Uczy mnie Donya Rashida czyli Monika Marchel z bydgoskiej szkoły Salam. No to plusy i minusy może:
Plusy:
- prowadząca: sympatyczna, kontaktowa i zwracająca uwagę na prawidłową technikę,
- sam taniec - czysta przyjemność z bycia kobietą, dla mnie te ruchy są bardzo naturalne, inaczej niż na przykład we flamenco, które choć piękne, wydawało mi się w praktyce walką z samą sobą ;-)
- uczymy się w sposób naturalny, to znaczy jeśli poznajemy jakąś figurę, to nie dzielimy jej na części i nie ćwiczymy najpierw bioder, a kiedyś tam znów poznamy ruchy rąk, tylko staramy się od razu wykonać całą figurę, żeby ciało przyzwyczajało się od początku, że pracują ręce, ramiona, biodra itd.
- uaktywniam takie mięśnie, o których nie miałam pojęcia, że je w ogóle posiadam,
- totalny babiniec - kilkanaście kobiet spotykających się po to, żeby wspólnie celebrować swoją kobiecość - bardzo relaksująca atmosfera,
-uczymy się uniwersalnych nazw figur - w ten sposób łatwo mi się odnaleźć w literaturze na ten temat, wiem o czym czytam.

Minusy:
- chyba tylko jeden - zakwasy następnego dnia i to w najdziwniejszych miejscach, na przykład na zewnętrznych krawędziach mięśni skośnych brzucha, albo w odcinku lędźwiowym pleców - myślę jednak, że to przejściowe.

O tym, jak mnie "wzięło" niech świadczy fakt, że nabyłam właśnie specjalną chustę z pieniążkami do tańca (pobrzękują i podskakują w czasie ruchów, co pomaga wykonywać poprawnie figury i trzymać się w rytmie - sprawdziłyśmy praktycznie na chuście koleżanki ;-) oraz bransoletkę na nogę, taką z maleńkimi brzękadełkami - niestety nie było srebrnych, ale i tak bardzo mi się podoba, uwodzicielsko podzwania i chyba będę ją latem nosić także na co dzień. ;-)
A na fotce są takie brzękadełka na dłonie, jeszcze ich nie używałam, ale myślę, że przyjdzie czas :-)

3 komentarze:

Pluszowo pisze...

Ooo, fajnie, robota Cie wypuscila ze szponow!

Bardzo sie ciesze, ze Ci taniec brzucha odpowiada. Moje reflesje na ten temat w pelni pokrywaja sie z Twoimi (z wyjatkiem imienia instruktorki, oczywiscie). Fantastyczna sprawa i polecam wszystkim!

Pluszowo pisze...

Ps. Fajne brzdakadelka ;)

sekutnica pisze...

wow ... moze sie tez kiedys skusze, bo bylam tylko na 2 weekendowych warsztatach kiedys