poniedziałek, 2 lutego 2009

tamto, siamto i owamto...

Weekend zasadniczo spędziłam w pracy - następny zapowiada się podobnie, bo 9 lutego muszę oddać gotowe tłumaczenie książki. Przypomnijcie mi o tym, kiedy następnym razem wpadnę na radosny pomysł, żeby kierować zespołem tłumaczy...ech nie ma to jak być samotną wilczycą ;-P Później będzie odrobinę luźniej, ale nie bardzo, bo 9 marca muszę oddać kolejną książkę, a w dodatku otworzyły się przede mną ciekawe perspektywy pozazawodowe (ale o tym może następnym razem, jako że perspektywy owe zawierają również elementy rękodzielnicze, że tak powiem ;-) Tak, czy inaczej - robótkowo to ten miniony tydzień pracowity nie był - udało mi się jedynie podciągnąć Carmen do poziomu kołnierza. I tu niezbyt miła niespodzianka, bo kołnierz wyszedł inny, niż w DROPSIe, co jest dziwne, bo mam włóczkę dającą próbkę o idealnie takich samych wymiarach, co w oryginale:


Gdybym doszyła dolne patki kołnierza do końca powstałby niemal szalowy kołnierz, w oryginale te dolne patki są dużo krótsze od górnych. Nie wiem o co chodzi i chyba to już tak zostawię, bo w obecnym stanie ducha nie mam najmniejszej ochoty na prujki i przeróbki. A w DROPSIE ostatnio spodobała mi się taka torebeczka:


Słodka, prawda?
A tak poza tym, to Mantra miała atak padaczki :-/ "Normalny" i po pięciu miesiącach, czyli o miesiąc później, niż "zwykle", więc chyba powinnam się cieszyć. Z resztą natychmiast o nim zapomniała i rządzi w domu niepodzielnie. Jest taka słodka, kiedy wyleguje się na Staszku:


A ten, jak na kota cierpliwy jest niczym Matka Teresa i pozwala robić z siebie materac:


No to zmykam do pracy, miłego poniedziałku :-)

12 komentarzy:

sekutnica pisze...

jakos nie moge sobie Ciebie wyobrazic w takim kolorze

Herbatka pisze...

to bordowy jest, mam kilka takich ciuchów, na pewno już widziałaś, tylko nie pamiętasz ;-P

Fiubździu pisze...

nie cierpię takich niespodzianek :/ Szkoda mi tej Twojej koteczki :(

Ula Zygadlewicz ~ Zulka pisze...

Witam. Zaglądam do Ciebie od dłuższego czasu (zawsze ciekawa, co nowego dziergasz), ale wpisuję się po raz pierwszy. Jeśli kołnierz dropsa leży jak trzeba, to nie przerabiaj go. Ważne, byś czuła się dobrze w tym sweterku. Śliczne są Twoje koty, a moja kocica je pozdrawia, życząc duuuużo kociego zdrowia :)

Zulka (pikotka.bloog.pl; mgnowienija.blogspot.com)

Brahdelt pisze...

Przesyłam głaski dla kotów, dla Mantry specjalne drapanie pod brodą. *^v^*
Ja w weekend nie zrobiłam ani jednego oczka, za to nosiłam szafy i pudła w te i we wte, ech... ^^

Anonimowy pisze...

Ja bym zostawiła ten kołnierz tak jak jest, a jest bardzo dobrze :)
Zdradziłabyś wreszcie tajemnicę pt "być czy mieć" :)))))

antosia pisze...

Herbi, ten dropsowy żakiecik spokojnie nadaje się na spotkanie biznesowe i do szarości też. Fiolety mogę ew. poczekać.Koty jak zwykle mają najlepiej:)))

lucille pisze...

Biedne to Twoje kocisko :((

Wydaje mi się, że we wzorze mógł pojawić się błąd- skoro cały sweter wyszedł właściwie, a dopiero przy kołnierzu zgrzyta.

Ta włóczka, to taka pod malinę czy ekran mi przekłamuje? Bo co spojrzę to mam inne zdanie ;)

edi-bk pisze...

Aż poleciała sprawdzić jak wygląda oryginał, faktycznie troszkę inaczej. Natomiast jeżeli dobrze się układa i podoba Ci się to ja bym nie pruła. U mnie kolor jak truskawki ze śmietaną czyli bardzo apetyczny. Pozdrawiam cieplutko i głaski dla kociaków.

sekutnica pisze...

no wlasnie, mi sie tez malinowy wydaje ...

Herbatka pisze...

To jest dość ciemne bordo -, jak na zamotane: http://www.zamotane.pl/index.php?products=product&prod_id=364, weźcie pod uwagę, że zdjęcia robiłam przy dzisiejszej pogodzie - czyli szary smętek z niedosytem światła, więc aparat szalał ;-)

persjanka pisze...

oj cierrpliwy kotek..:)..bo ma cierpliwa pania:),,a kolnierz moze byc...twoj tez ladny..w koncu nie wszystko musi byc jak w modelu..pozdrawiam ania