piątek, 28 września 2007

arbuzowy Tybet

Nie, nie będzie ani o buddyjskiej krainie, ani o uprawie warzyw i owoców. W toku dyskusji obiecałam się pochwalić, w co ostatnio się wpatruję z zachwytem :-) A w to:


Włóczka nazywa się Tybet, 100% mięciutkiej wełny w cudownie dobranych kolorach. Kupiłam w sklepie internetowym na próbę, żeby zobaczyć, czy fotki zgadzają się kolorystycznie z tym, co człowiek faktycznie dostaje w paczce. No i zgadzają się i to jak! Wiec teraz zamiast robić szalik szybko staram się dokupić więcej, żeby wyszedł z tego jakiś kaftanik. Nie dość, że ładna, to w kolorze polecanym dla mego letniego typu urody :-) A dlaczego arbuzowy? - a dlatego:


Zdjęcie robione w nieco innym świetle, ale i tak widać, że kolor podobny do barwy jednego z moich ulubionych owoców :-)

6 komentarzy:

opakowana pisze...

Rzeczywiscie arbuz. swietna wloczka. Niech sie kaftan dobrze robi!

Herbatka pisze...

mam nadzieje, bo w internetowym sklepie już tego nie mają i kobitka obiecała sprowadzić dla mnie ze sklepu firmowego w realu.

Go_sh pisze...

przepiękna! ...to powiedziałam ja - to co nie lubi różu i fioletu (a wymyśliła sobie sypialnie we fiolecie) ...hmm, czy to na pewno ja? ;) hihi tak czy inaczej piękna!

Herbatka pisze...

ja też nie lubię różu, zasadniczo ;-P podobno z wiekiem się ludziom upodobania zmieniają, koło 60 zobaczysz mnie w wersji pink Barbie ;-P

Bożena pisze...

Wiesz, gdyby był sam róż, to byłoby mdłe i przesłodzone, ale ten gołębi bardzo ładnie dodaje smaczku. Bardzo chętnie zapuściałbym łapki w tę arbuzową wełnę... cudnie miękka musi być... :)

Herbatka pisze...

jest, jest - szkoda w sumie, że wycofali tę włóczkę ze sklepu, były i inne, fajne odcienie.