Ma już cały rękaw. Bardzo mi się podoba, jak ta włóczka pasuje to wybranego przeze mnie wzoru. Ażur jest delikatny, lekki, pięknie wygląda na skórze. Mam nadzieję, że Melliflua wyjdzie tak, jak to sobie wyobraziłam. W każdym razie praca jest bardzo przyjemna, choć dość powolna (a jaka ma być, jak ktoś zwykle robi na kijach od szczotki, a teraz musi na filigranowych drutach nr 3? - i nie mówcie mi, że istnieją druty nr 2 - dla mnie to już zakrawa na perwersję ;-P
7 komentarzy:
Zapowiada sie pieknie :) Bardzo ladny azurek wybralas. Omatko, dlaczego ja nie umiem robic azurkow, to niesprawiedliwe!!! ;-P
sprawiedliwe, bo ja nic a nic intarsji nie umiem, a ty tak ;-)
A co tu umiec, bierzesz nitki i robisz, a przy azurach to trzeba strasznie sie nakombinowac...
ta, biorę nitki a poźniej albo wszystko z tyłu jest pościągane na maksa, albo wisi - nie umiem i już. A ażury to prościzna, raz przerabiasz dwa oczka razem a raz narzucasz nitkę, wszystko
i znów jestem redakcją, wrrrr
Z tymi kijami to nie rzesadzaj... ;) Ten dropsowy wygląda na bardzo cieńki...
Z zapartym tchem czekam na efekt końcowy.
P.S. Moja Mama swojego czasu raz dwa trzaskała sweterki na 2-kach... Jak sobie pomyślę, to już mi moje grabiowate palce bolą ;) Chyba muszę wrócić do haftu, żeby ponownie giętkość i zręczność w rękach wyrobić...
dropsowy to chyba nawet na 4 robiłam, wiem, że nie wygląda. A z tą giętkością to święta prawda.
Prześlij komentarz