
Zainspirowana postem na tym blogu postanowiłam sprokurować nieco własnych suszonych pomidorów, zwłaszcza, że te najlepiej nadające się do tego celu właśnie mają szczyt swojego sezonu i kuszą na straganach głęboką czerwienią. A poza tym niemal listopadowa pogoda za oknem sprawiła, że zapragnęłam zamknąć trochę słońca w słoiku i schować na później.
Sprawa banalnie prosta: 2 kg pomidorów lima umyłam i przekroiłam wzdłuż na pół, Poukładałam przeciętą stroną ku górze na wyłożonej folią aluminiową blasze (koniecznie należy pamiętać o folii, bo pozostałości po suszonych pomidorach praktycznie nie da się domyć ;-)Posypałam gruboziarnistą solą, odrobiną pieprzu i ziołami prowansalskimi oraz 5 drobno posiekanymi ząbkami czosnku. Na koniec suto skropiłam dobrą oliwą extra vergine. I powędrowały na 10 godzin do piekarnika nagrzanego do 90-100 stopni Celsjusza. Zapach w domu był oszałamiający :-) Gotowe pomidory ostudziłam, poukładałam ciasno w zamykanym naczyniu, polałam jeszcze trochę oliwą i wstawiłam do zamrażalnika. Ten patent z zamrażalnikiem uważam za genialny, w domu trudno dobrze wysuszyć pomidory i zwykle część z nich mi w trakcie zimy pleśniała mimo dokładnego zalania oliwą. Teraz chyba mam problem z głowy - z resztą zapytajcie mnie o to w grudniu, gdy otworzę pudełeczko i zrobię słoneczny makaron z suszonymi pomidorami, brokułem i serem pleśniowym , mrrrrr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz