wtorek, 26 sierpnia 2008

powrót córki marnotrawnej


Ha! Udało mi się wreszcie coś wydziergać :-) A mianowicie połowę przodu Artemisii. Sweterek na wątłą pensjonarkę, więc dużo dziergania nie było;-) Niemniej jednak jest już nawet napięty i wysuszony. Wygląda zachęcająco, mam nadzieję, że nic nie pozajączkowałam w projekcie i wyjdzie tak jak chcę. Włóczka w rzeczywistości jest ciemniejsza niż na zdjęciach, na których wpada jakby w lekki róż nawet, jest bordowo-winna (bardziej tak, jak na zdjęciu w tym poście). Światło dziś u nas nieco pokręcone, może to dlatego (tło na zdjęciach było oliwkowe w oryginale, jakby kto pytał ;-P). Wczoraj wieczorem zmolestowałam Smoka, żeby mi pomógł włóczkę porozkręcać, bo oryginalna jest nieco zbyt gruba, więc rozplataliśmy każdy motek na dwa nowe. Świetna zabawa, zwłaszcza dla kotów, które miały darmowe kino w postaci kłębków szybko turlających się po podłodze i nici śmigających w powietrzu :-)
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi...

4 komentarze:

Fiubździu pisze...

wygląda zachęcająco.
Rozkręcałam kiedyś nitki. W pojedynkę to jest istny koszmar! Na samą myśl, że jeszcze jeden motek mi został do rozkręcenia, jest mi słabo.

Brahdelt pisze...

Intrygujące! Ciekawe, co będzie dalej! *^v^*

Annavilma pisze...

No nareszcie! Bardzo lubie zachwycac sie Twoimi wyrobami oraz tempem ich produkcji! To chyba jakas odmiana masochizmu, niestety ... ;-PP

persjanka pisze...

ladny kolorek i juz kusi...zapowiada i zacheca,ze w calosci to dopiero bedziw ygladac..pozdrawiam ania