piątek, 27 lipca 2007

powrót do przeszłości...

Ostatnio całkiem sporo czasu spędziłam w kilku dużych centrach handlowych oraz wielu mniejszych sklepach. Chciałam odświeżyć garderobę. Marzyły mi się rzeczy oryginalne, ale kobiece. Srogo się zawiodłam. Ubrania dostępne w sklepach, choć trzeba przyznać, w szerokiej palecie kolorów, oscylowały między workowatą aseksualnością a ostentacyjnym "wywalaniem" na wierzch kobiecych walorów ;-) Kroje niemal wszędzie te same. Krawiectwo zwykle na jak najniższym poziomie, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że większość tzw. "markowych" ciuchów jest szyta na akord w ciemnych i dusznych azjatyckich barakach. W dodatku większość młodych dziewczyn wydaje się nie tylko akceptować ten fakt, ale także brać sobie za punkt honoru to, żeby wyglądać jak wszyscy. Smutne to dość, zwłaszcza, że ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy w sklepach w prawdzie nie było prawie nic, ale młodzi ludzie wyżywali się twórczo tworząc własne stroje i nosili się wielce oryginalnie, choć zgrzebnie, z braku właściwych tkanin i dodatków. I poczułam, że kwestia kupienia maszyny do szycia, to już faktycznie tylko kwestia czasu, bo decyzję już podjęłam. Marzą mi się ciuchy jedyne w swoim rodzaju, czerpiące inspirację z dawnej mody. Choćby i tak odjechane, jak niesamowite kreacje Gibbous fashion.

zdjęcie: Gibbous fashion

Ci natchnieni ludzie zbierają po całych Stanach to, co zostało w antykwariatach z wiktoriańskich spódnic, gorsetów, fraków i przerabiają na nostalgiczną, a zarazem zupełnie punkową modę. Ich kreacje wyglądają tak, jakby krawiec stracił rozum w samym środku pracy, ale mają w sobie coś niezwykle uroczego.
Albo czerpiący otwarcie z mody z przełomu stuleci Modern Victorian

zdjęcie: Modern Victorian

Marzą mi się seksowne pończochy ze szwem i inne kobiece szykany takie jak w Stockingirl

zdjęcie: Stockingirl

I klimaty etniczne - azjatyckie, a może coś w stylu zupełnie niesamowitego "American tribal", stylu ubierania się tancerek tańca brzucha z Ameryki. Jednym słowem szaleństwo. Widać, że nadal siedzi we mnie ta mała dziewczynka, która stała przed lustrem w za dużych szpilkach Mamy i śpiewała wraz z Marylą "tak bym chciała damą być..ach, damą być";-P
A moje zakupy? Z centrów handlowych wyszłam z dwiema letnimi bluzeczkami w kolorach neutralnych i o klasycznym kroju, jedna lnianą, jedną z cienkiego płócienka. Kupiłam też koszulową bluzkę całą w motyle, bo podobał mi się ten pomysł. Ale najbardziej zadowolona jestem z tego zakupu:


Mają sześciocentymetrowe, dość wąskie obcasy, ale całkiem nieźle sobie na nich radzę. Klimat retro, jak widać :-)

Brak komentarzy: