poniedziałek, 1 grudnia 2008

ostra jazda

Miały być zdjęcia śliwkowej kolczugi. Ale pogoda się na nas pogniewała, od rana mamy zmierzch, więc o rozsądnych zdjęciach mowy nie ma, zwłaszcza, że kolczuga to raczej w ciemnej tonacji, więc w tej szarówce niemal znika, a lampa błyskowa sytuacji nie polepsza. Z tego samego względu nie pokaże wam dziś także absolutnie cudownej, mięciutkiej włóczki Maya, która właśnie dziś przyjechała do mnie z YarnParadise z Turcji. Ma boski, głęboki, zielony kolor. Cóż, może jutro aura będzie łaskawsza, a ja zdążę z Mayi wykonać próbki do Celtica. Cóż jeśli nie o drutowaniu, to o pichceniu będzie - w sobotę naszło mnie na coś wege i coś pikantnego. W lodówce o litość błagała zielona, kenijska fasolka, kupiona "na próbę". No to w rezultacie wyszło coś takiego:


A przygotowujemy taką ostrą jazdę bardzo prosto:
400 g obranych strąków zielonej fasolki szparagowej (może być i mrożona),
2 łyżki oliwy z oliwek extra vergin,
2 łyżki octu balsamico,
1 łyżka świeżego soku z cytryny,
1 łyżeczka musztardy rosyjskiej (albo innej pikantnej)
1 drobno posiekany ząbek czosnku
2 drobno posiekane papryczki piri-piri bez pestek (albo wymieszane 0,5 łyżeczki chili z 0,5 łyżeczki słodkiej papryki)
1/4 łyżeczki soli
Fasolkę wrzuciłam na wrzątek i ugotowałam do miękkości, następnie odcedziłam
i zanurzyłam w zimnej wodzie i znów dobrze odcedziłam. Pozostałe składniki
wymieszałam dokładnie trzepaczką w miseczce i powstałym sosem polałam
fasolkę, następnie wstawiłam do lodówki na 3 godz. (niecierpliwi mogą polać sosem gorąca fasolkę, wtedy wystarczy 1,5 godziny marynowania). Przed podaniem wymieszałam. Bardzo pikantne niebo w gębie :-)

2 komentarze:

sekutnica pisze...

no i glodna jestem

Brahdelt pisze...

Właśnie zrobiłam Twoją wersję tej sałatki z wiosny, z fasolkami z puszek! *^v^*