sobota, 17 maja 2008

kot + karton = świetna zabawa


Porządkowałam wieczorem resztki włóczki od Raweny, tej z kabatka Filati i odłożyłam kartonik, w którym leżały na bok. Nagle słyszę straszliwe szuranie za fotelem - a to Stanisław, nasza "odrobinka" kochana, uznał, że to będzie świetne miejsce do spędzenia wieczoru. Kartonik miał jakieś 20 cm szerokości i 40 długości, Stanisław ma jakieś 7 kg i jest zbudowany jak koci kulturysta, no może kulturysta z początkami oponki na brzuchu ;-P Dużo śmiechu było, ale Staszek nie zrezygnował, cały wieczór przesiedział dosłownie wciśnięty w karton, wypełniając go po brzegi. Zawsze byłam ciekawa, jakie myśli przebiegają przez kocią głowę, gdy robi za sardynkę w puszcze, yyyyy to znaczy w kartonie ;-P
PS: Weekend poświęcę na robienie próbek - na pierwszy ogień pójdzie chyba top z Rebecca i bolero z guzełkami z Sabriny.

3 komentarze:

Fiubździu pisze...

Koty to dziwne stworzenia. Moja kotka nie przepuści żadnemu pudełku. Po prostu MUSI wejść do każdego kartonu jaki znajdzie się na jej terytorium. A inna sprawa, że pakuje się w miejsca, gdzie zupełnie się nie mieści. Generalnie koty dostarczają niesamowitej rozrywki codziennie :]

Brahdelt pisze...

Pamiętam jak kotka mojego męża wciskała się między żeliwny żeberkowy kaloryfer a mały parapecik nad nim (odległość ok. 10 cm) i tak spędzała długie zimowe wieczory, podgrzewana od spodu. Wychodziła stamtąd nieco pognieciona... *^v^*

Herbatka pisze...

Mantra tak robi na kaloryferze - mam nawet zdjęcia - wychodzi właśnie nieco pognieciona i nieźle podgrzana ;_P