Staram się ostatnio lepiej odżywiać - bez konserwantów, witaminowo, mikroelementowo itd. W związku z tym wymyślam sposoby, żeby do menu włączać składniki, które choć zdrowe, "sote" mnie za bardzo nie nęcą - na przykład pomarańcze, seler naciowy i takie tam. I tak powstała poniższa sałatka:
puszka czerwonej fasoli
1 pomarańcza
garść orzechów laskowych
kilka listków bazylii
mała łodyga selera naciowego
2 łyżki oliwy extra vergine
Fasolkę odcedzić, pomarańczę obrać ze skórki, podzielić na cząstki i pokroić na kawałki, orzechy grubo posiekać, bazylię zaś dla odmiany posiekać drobno. Wszystko wymieszać i polać oliwą. Całkiem fajne. A na deser bosski jabłecznik Mamy - z rodzynkami i cynamonem, mniam :-)
PS: Drutowo oszalałam - zaczęłam kolejną robótkę, choć nie mam na to czasu kompletnie - pochwalę się w poniedziałek.
4 komentarze:
A do poniedziałku tak daleko.... :)
suspens musi być ;-P
Własnie przed sekundą Grzesiek oświadczył, ze ta muzyka zaczyna mu się coraz bardziej podobać :)))))
A co do "suspens musi być", to mówię stanowcze buuuuuuuu ;)
Ja też dziś zażywam witaminy - piję litewską wódkę żurawinówkę z sokiem z winogron i cytrynowym, mniam!
Ale zgłodniałam od tej Twojej sałatki, idę do kuchni zajrzeć do lodówki. *^v^*
Prześlij komentarz