czwartek, 19 czerwca 2008

dyskretny urok Orientu....


Myślałyście, że całkiem zamilknę? Nic z tego ;-P Odłożyłam Cottone i staram się zająć "czymś z zupełnie innej beczki".
Ciekawi was, co właściwie widać na tym zdjęciu? Mój kaprys ;-P Od bardzo dawna marzyła o sari. Ten strój wydawał mi się zawsze niezwykle kobiecy, a przy tym niewyzywający i bardzo dystyngowany. Pamiętam jeden z wykładów na studiach - nie ze względu na temat, ale ze względu na to, że prowadziła go gościnnie wykładowczyni wprost z Indii ubrana w przepiękne amarantowe sari - na tle dżinsowo-zgrzebnych i malowniczo rozmemłanych studentów i studentek wyglądała jak egzotyczny, elegancki kwiat. Niestety nie dane mi było (jeszcze) odwiedzić Indii i musiałam czekać, aż w Polsce pojawi się jakaś oferta. I wykopałam takie sari na allegro parę lat temu i kupiłam sobie na urodziny. Jakieś 10 metrów materiału - niestety nie najwyższej jakości, bo bez haftów, a jedynie z wytłaczanym wzorem. Tak czy inaczej, podobało mi się, miało jednak zasadniczy mankament - kolor. Zdjęcie na aukcji sugerowało dość wesołą zieleń, a w rzeczywistości kolor to taka zgniła, lekko musztardowa zieleń. Sama w sobie nawet ładna, ale w zestawieniu z moją karnacją dawała efekt truposza świeżo wykopanego z grobu. I takim sposobem sari sobie leży w szafie. Ostatnio znów je wyjęłam, bo zaświtała mi w głowie myśl, żeby uszyć z niego haremki. Wiecie, takie szerokie spodnie, w jakich tańczy się taniec orientalny np. I właśnie do tańca brzucha bym je zakładała. Haremki daleko od twarzy, więc efekt truposza nie powinien wystąpić, materiał jest cieniutki i powinien się dobrze układać. W sieci sporo wykrojów - tutaj i tutaj na przykład. Wygląda to dość prosto, mówię to w prawdzie z punktu widzenia człowieka, który ostatni raz uszył coś, co miało "ręce i nogi" jakieś kilkanaście lat temu, więc mogę się przeliczyć, ale chyba warto spróbować. Co sądzicie - warto niszczyć sari?

7 komentarzy:

sekutnica pisze...

fiufiu

Herbatka pisze...

matkubosku, Seku a ty ty warujesz cały czas i czekasz, aż wrzucę coś nowego? czas reakcji - błyskawiczny ;-)

Fiubździu pisze...

haremki...Rozmarzyłam się. od jakiegoś czasu mam wielką chęć posiadania takowej części garderoby do tańca. Jakoś nie przekonuje mnie taniec w spódnicy, jak już to takiej wielowarstwowej. A najlepsze zestawienie to haremki (znane róweniż jako szarawary) + spódnica złożona z kawałków materiału.
Koniecznie pochwal się wynikiem szycia, bo jestem strasznie ciekawa :]

antosia pisze...

masz dobry pomysł :))

Annavilma pisze...

Herbi kurcze, kiedy Ty masz na to wszystko czas ???

Brahdelt pisze...

Tnij i szyj, jak ma leżeć w szafie to lepiej, jeżeli zmieni formę i będzie noszone! (Powinnam to samo powiedzieć sobie samej o moich sari, które leżą nietykane... Wiadomo, że tego ślubnego jedwabnego nie potnę, ale te bawełniane, czemu nie! ^^).
Do zakupów sari polecam stronę http://www.homeindia.com, kupowałam u nich kilka razy, prosto z Indii, do wyboru do koloru cenowo i jakościowo, szybka przesyłka, szyją choli i spódnicę na wymiar. *^v^*

Herbatka pisze...

widzę, że nikt nie ma wątpliwości co do moich zdolności krawieckich -a nie słusznie ;-PP
Anka - jak znajduje czas? normalnie rozciągam go nieco i zakrzywiam ;-)
Brahdelt, ty diablico-kusicielko - czuję, że przez ciebie znów wydam kasę i wzbogacę się o sari :-) Ale one są takie piękne - a jak przyciągają uwagę ludzi ;-)