środa, 24 października 2007
klinek na splinek
Starsi panowie dwaj śpiewali kiedyś, że piosenka jest dobra na wszystko, ale w moim przypadku to kolor jest dobry na wszystko, zwłaszcza na pogodę, jaka ostatnio tu panuje. Od początku tygodnia ciemności, szarości, burowatości i spleen, z braku światła popadam w stany maniakalno-depresyjne i to przysypiam nad laptopem, to mam ochotę chwycić za siekierkę i pobawić się z bliźnimi w "Lśnienie" ;-P W dodatku zrobiło się zimno i wietrznie, a ja w ramach letnich porządków powyrzucałam swoje ciepłe płaszcze, które były już nieco znoszone. A nowego kupić nie mogłam - to znaczy próbowałam, ale wszystkie były: w kolorach smutnych jak oczy basset hounda, o kroju workowatym, z elementami martwych zwierząt futerkowych, albo w cenie absolutnie nie do zaakceptowania. W końcu stwierdziłam, że ja już nie do końca potrzebuję eleganckiego płaszcza, bo teraz już rzadko muszę bywać tam, gdzie obowiązuje "dress code", jednak koncepcja kurtki też do mnie nie przemawiała (zwłaszcza, że większość oferty sklepowej kończyła się tuż nad moimi nerkami i posiadała obrzydliwe futrzane elementy to tu, to tam). No i dziś trochę przypadkowo znalazłam - płaszcz sportowy, o ile coś takiego w ogóle istnieje - sięga mi do połowy łydki, jest puchowy, ale nie wyglądam w nim jak ludzik Michelina, za to bardzo mi w nim ciepło i najważniejsze - kolor - intensywna czerwień makowo-malinowa. Jak go założyłam, od razu poczułam przypływ energii ;-) Niech żyje kolor!!!
Teraz muszę tylko dorobić sobie do tego czapki i szaliki. Nie miała baba kłopotu ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Kolorek rzeczywiscie bardzo energetyzujacy a dorabianie czapki i szalika tozto przeciez sama przyjemnosc! :)
zasadniczo tak, ale gdzieś mi się zgubił dobry duch drutowania i wszystko leży ;-P
Prześlij komentarz