wtorek, 9 grudnia 2008

o upadku moralnym i pożytkach z deprechy ;-)

Jak prawdziwy ćpun nie mam dumy ani poczucia godności, jeśli chodzi o włóczki ;-) Pamiętacie, jak mnie (i nie tylko mnie) hurtownia "Basior" załatwiła z czerwonym Woolim? Po czymś takim normalny człowiek trzymałby się z daleka. Ale nie ja ;-P Ja zamówiłam tam też Wooliego w kolorze butelkowej zieleni. I o dziwo - wszystko przebiegło bez najmniejszych problemów i wczoraj na moich kolanach spoczęła paczka z mięciutkimi motkami w bardzo przyjemnym odcieniu.


A rozczarowania związane z próbą "popełnienia" Sylvi natchnęły mnie do zaprojektowania innego płaszczyka - roboczo nazwałam go Etnopunkiem, bo ma elementy chińskie, mongolskie i zadziorne ;-) Czeka w kolejce, aż skończę Celtica, który nota bene raźno zmierza do przodu i jest gdzieś w okolicach pach ;-)
A Basior chyba chciał się zrehabilitować za wpadkę, bo w paczce dostałam też gazetkę robótkową Kartopu:


Całkiem ciekawe modele w środku - oto kilka wybranych:




Niestety opisy są po turecku, schematów nie ma, tylko rozpiska bardziej skomplikowanych ściegów, ale za to można zobaczyć, jaka włóczka Kartopu nadaje się na jakiego typu robótki najlepiej.
PS: Tak się zastanawiałam, czy nie powinnam zacząć pisać bloga także po angielsku - co sądzicie?

9 komentarzy:

opakowana pisze...

Pisz!
Zielen piekna. Na pewno na plaszczyk wystarczy??? Oby.

Herbatka pisze...

to ma być taki krótki płaszczyk, do połowy uda mniej więcej i kupiłam większy zapas włóczki :-)

opakowana pisze...

To moze najpierw zrob rekawy i kolnierz, potem rob od gory, az Ci wloczka wyjdzie...ja w prehistorycznych czasach tak zrobilam szydelkiem rozmiaru 2 sukienke na sylwestra...moze nie tyle skonczyla mi sie wloczka ile skonczyl sie czas - sukienke zakladalam, jeszcze wrecz z szydelkiem u spodu o 8.30, w wieczor sylwestrowy :)

pantarejka pisze...

Otwieram sobie stronkę z Twoim blogiem... i oczom nie wierzę. Woolly Linate we własnej osobie (a raczej pewnie rzeczy). Pomyślałam, że jest to klasyczny objaw włóczkoholizmu ;)

Co do angielskiego, to moze być to dobra decyzja, bo blog stanie się bardziej międzynarodowy (może zajrzy ktoś z ravelry?). Pytanie - jaka jest Twoja docelowa grupa czytelnicza (jeśli się mogę tak nieelegancko wyrazić:)?
A swoją drogą tworzenie pomostów między naszym krajem akrylu a anglojęzycznym włóczkowym eldorado z pewnością jest dobrą inicjatywą.

Brahdelt pisze...

Chodziłam koło tego zielonego Wooly od jakiegoś czasu, ale nie miałam żdnego projektu do niego pasującego, jestem ciekawa, co Ty zaprojektowałaś. *^v^*
Co do angielskiego - ja piszę w dwóch językach, ale ja zaczynałam tylko po angielsku, więc po dwóch latach wyrobiłam sobie grupę anglojęzycznych znajomych i nie chcę ich stracić. Jedno jest pewne - pisanie w dwóch językach zabiera dwa razy tyle czasu, bo zawsze którąś wersję trzeba przetłumaczyć... ^^

Anonimowy pisze...

Zastanawiam się jak będzie wyglądał tył płaszczyka, czy masz zamiar wykorzystać te bajeczne motywy w "czerwonego kapturka"????
Popieram pomysł na dwujęzyczne piśmiennictwo-powiększy się grono czytelników :)

Fiubździu pisze...

co do angielskiego: piszę podwójnie i zaczyna mnie to frustrować :/ od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zaprzestania tego procederu.

włóóóóóczka! Jestem bardzo ciekawa co Ci wyjdzie :] I co to są te kółeczka na dole?

persjanka pisze...

piekna zielen...i ciekawe wzory...:)..pozdrawiam ania

antosia pisze...

Jeśli o angielski chodzi, to popieram. Zawsze możemy też trochę podszkolić.
Jeśli chodzi o modele, to b.mi się podoba biały rozpinane. wiem że są różne wersje, ale wszystkie znalazłam tylko po rosyjsku, a tego języka "cieleśnie" po prostu nie trawię, ledwie coś jeszcze odczytuję.
mało teraz reaguję, ale staram się wpadać kilka razy w tygodniu, pozdrawiam:)))