środa, 21 stycznia 2009

o cerberach i misce soczewicy...


Odwiedził nas wczoraj z dawna wyczekiwany Pan Chrupka (tę wdzięczną ksywkę nadaliśmy naszemu dostawcy kociego jedzenia, którego Stanisław kocha namiętnie;-).Oczywiście Brygada Kryzys mimo, że już po kolacji natychmiast rzuciła się do pilnowania zapasów. Równie oczywiste jest, że gdy tylko chwyciłam za aparat, by uwiecznić tę "wiekopomną chwilę", część kotów się zdematerializowała ;-P Został Stanisław i bronił honoru domu. Dziwne, zawsze mi się wydawało, że Cerber był psem ;-P A tu mamy cerbera kociego, był jeszcze miniaturowy, czarno-biały cerberek, jednak gdy tylko się zbliżyłam podleciał do mnie w podskokach z miną pod tytułem "Cześć babo, pomiziaj czy coś..." W każdym razie kociołki bardzo zadowolone z dostawy.
Ja nadal walczę z tłumaczeniem. Na lunch w ramach zdrowego odżywiania zrobiłam sobie soczewicę - przepis prosty jak drut, mojego pomysłu. Gotuję soczewicę zieloną, najlepiej Dupuy (chodzi o to, żeby się nie rozpadała podczas gotowania), odcedzam, dodaję pokrojoną w drobną kostkę, czerwoną cebulkę, i drobno posiekaną łodygę selera oraz natkę pietruszki. Do tego odrobina octu balsamicznego albo soku z cytryny i chlust oliwy extra vergine oraz sporo pieprzu. I już - powinno być lekko kwaskowe i pikantne. Dodałabym czosnku, ale idę dziś do Babuni i nie chcę jej zabić ;-) Kupiłam jej Balsam dla duszy babci z Rebisowej serii. Ostatnio mniej wychodzi z domu, a od wgapiania się w ekran telewizora można sobie całkiem mózg zresetować ;-)
A wracając do soczewicy to pochłonęłam sporą porcję i poczułam się rozgrzeszona z batonika Bounty, którego wciągnęłam w ramach deseru ;-P No i teraz to już naprawdę muszę wracać do pracy...

7 komentarzy:

sekutnica pisze...

chyba jestem glodna, nielubie Cie, tak w czasie pracy o jedzeniu ... capri tak pilnuje suchego jak przyjdzie, nie wiem, skad koty czuja, ze to ich zarcie

Brahdelt pisze...

To zrobiłaś takie Tabouleh, tylko z soczewicą zamiast kuskusa! *^v^*
A moja kota na stare lata zrobiła się ekonomiczna, najbardziej jej smakuje nie jakiś Whiskas czy Kitekat, ale kocie żarcie z Rossmana za 99 groszy za pojemniczek! *^v^* (no, nie mówiąc o surowym mięsie, ale to wiadomo...)

Anonimowy pisze...

No uważaj tylko żeby Cerberowi dodatkowe głowy nie wyrosły - nie zarobisz na te karmy :)

art-glass-ak pisze...

Bez kota to jak bez nogi czy coś... Nasz kocur (3lata) poszedł na spacer ponad tydzień temu (w poniedziałek) i jeszcze nie wrócił... Martwimy się o niego, bo zwykle na tak długo nie wychodził. Nawet jak nie było go 3-4 dni (w czasie, gdy byli goście z kilkudniową wizytą), to pojawiał się na chwilę na balkonie i zwiewał jak zwąchał obcych w mieszkaniu. A teraz nawet śladów na śniegu nie ma. Mam nadzieję, że po prostu na amory go wzięło i nic mu się złego nie stało i wróci... Ale się wyżaliłam ;) Ale masz koty i pewnie wiesz o czym mówię.

dodoo pisze...

no nie mogę! Jaki piękny kot! Aż łza w oku mi się zakręciła ze wspomnień, ponieważ kiedyś miałam podobnego kotka, a raczej kotkę Czarnusię:), 14lat z nami pożyła...ale nie będę tu smęcić, Twój kot jest przepiękny!!!
ps. zapewne jadasz, ale i tak polecę Ci cieciorkę do jedzenia na różne sposoby!!!

Herbatka pisze...

Seku - koty mają niemal tak dobry węch, jak psy, więc wiesz ;-)

Brahdelt - uwielbiam tabouleh - zwłaszcza, jeśli jest lato, a w środku dużo mięty :-)

Sprężyno, nie kracz, błagam ;-P

Art-glass - mam nadzieję, że jednak się znajdzie. Ja nie znam tego bólu. Mieszkamy w niesympatycznej dla kotów okolicy i ich nie wypuszczam - koci są w całości wysterylizowani, więc na szczęście szwendacz im się nie włącza. Czasem robię im wycieczkę na klatkę schodową, ale gdy tylko usłyszą jakiś szmer gnają na złamanie karku do domu ;-P
Ottupura - uwielbiam ciecie, w zasadzie w każdej formie :-)

Fiubździu pisze...

Mój Kotuy generalnie nie interesuje się suchą karmą, ale za to jak zwęszy rybę, to siedzi przy lodówce dzień i noc. Tak na wszelki wypadek pilnuje :P